Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Ci ludzie tylko przeszkadzają... - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Najlepiej byłoby w całej północno-wschodniej Polsce stworzyć ścisły rezerwat. Co się da - zalać wodą, wprowadzić wysokie kary za potrącenie łosia na jezdni i zakazać jakiejkolwiek dyskusji o wilkach pożerających, na razie, domowe zwierzęta.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku, czyli organ rządowy, wymyśliła, by podnieść poziom wody w okolicach Wizny. Chodzi o to, żeby ptakom było lepiej. Tyle, że właścicielom tych terenów, czyli rolnikom, będzie gorzej. Bo ich pola zostaną zalane i staną się bezużyteczne. Ponoć przewidywane są jakieś odszkodowania, ale jak to zwykle w takich przypadkach, rekompensujące tylko część strat.
W imieniu ptaków występują przede wszystkim działacze organizacji ekologicznych. Tak samo, jak wiele lat temu występowali w obronie miodokwiatu krzyżowego w dolinie Rospudy, którego nikt tam nie widział. Efekt jest taki, że nie powstała porządna droga z Suwałk do Białegostoku, a na tej istniejącej niemal nieustannie ktoś ginie. Nie mówiąc już o gigantycznych pieniądzach, jakie państwo zmarnowało na projektowanie i budowę niektórych elementów tej trasy.
Dzisiaj, nawet gdy dochodzi do wypadku spowodowanego przez łosia, który nagle pojawi się na drodze, albo kiedy wilk zagryzie jakieś gospodarskie zwierzę, nie ma żadnych szans na podjęcie racjonalnej dyskusji, czy przypadkiem łosi i wilków nie jest w naszym regionie za dużo.
Właściwie, to zawsze winny jest człowiek. Bo jechał za szybko lub nie schował zwierząt gospodarskich w salonie swojego domu. W tym potencjalnym ścisłym rezerwacie miejsca dla człowieka po prostu nie ma.
Pojawia się tylko jedno pytanie. Czy władza jest dla ludzi, czy dla zwierząt?
Postępowa ludzkość wymyśliła, żeby w Warszawie radykalnie ograniczyć spożycie mięsa i nabiału. Pomyślałem - jeżeli chcą się katować, niech się katują. Nie mój cyrk, nie moje małpy.
Jak tam pojadę, najwyżej wezmę kanapki.
- Przeprosisz za Kurdej-Szatan? - zapytał za pośrednictwem poczty elektronicznej nieznany mi człowiek, z wrodzoną pewnym środowiskom kulturą osobistą.
Odpowiadam: nie mam najmniejszego zamiaru.
Takim osiągnięciem nie może pochwalić chyba żadne polskie miasto. Aż trzech augustowskich radnych straciło w ostatnich miesiącach mandaty w związku ze złamaniem zakazu prowadzenie działalności gospodarczej z udziałem majątku komunalnego. To w tym przypadku kilkanaście procent ustawowego składu miejskiego samorządu.
Czy ktoś jeszcze pamięta te wojny, jakie toczyły się także w naszym regionie o wiatraki? Choćby z dziesięć lat temu. Bywałem na takich gminnych sesjach, gdzie aż podłogi i sufity trzęsły się od emocji.
Słyszeliście ten huk w ubiegłym tygodniu? To z piedestału spadł były prezydent Suwałk Józef Gajewski. Ten sam, który w wielu suwalskich i pozasuwalskich środowiskach funkcjonuje wręcz jako święty, choć jako były członek Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej i prezydent miasta w stanie wojennym pewnie przynajmniej do 1990 roku był ateistą.