Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Kiedyś to było, czyli z dziejów Suwalszczyzny - strzelaniny, porwania i napady
autor: Jakub Mikołajczuk
Takie zdarzenia kojarzą się z Dzikim Zachodem, ale był czas, gdy tak wyglądały też realia życia na Suwalszczyźnie
Kameduli w bezwzględny sposób dbali o dynamiczny rozwój należących do nich Suwałk, które szybko zwiększały liczbę mieszkańców, a tym samym przynosiły coraz wyższe dochody. Działo się to jednak często kosztem pobliskich folwarków.
Bo wielu nowych mieszczan było zbiegłymi chłopami pańszczyźnianymi, nie rzadko mieszkającymi pod fałszywymi nazwiskami. Mnisi nie tylko przymykali na to oko, ale im pomagali. Pokazuje to przykład uciekiniera z Tobołowa - Stanisława Balczeniuka, który dostał ziemię, zwolnienie z opłat dzierżawnych na 10 lat oraz pomoc w zagospodarowaniu się.
Stosunki między wigierskim klasztorem a właścicielami okolicznych folwarków weszły w okres permanentnego konfliktu. W 1751 roku Pacom, do których należał majątek Mazurki, udało się uzyskać nakaz sądowy z Grodna dotyczący wydania dużej grupy zbiegów mieszkających w Suwałkach. Przybyłego po nich z dwoma ludźmi Romana Goydamowicza przywitał tłum suwalczan z przeorem Gwalbertem na czele, który krzycząc miał „słowami nie-kapłańskimi łajać” przybyłych.
Miarka się przebrała i Pacowie postanowili przeprowadzić akcję zbrojną. Nocą 40-osobowy oddział konny, kryjący się wcześniej w lesie, zaatakował Suwałki. Splądrowano wiele domów, zbiegłych chłopów zakuto w kajdany, a mieszczan ograbiono. Jak mówi relacja „Bydła nie mało gwałtownie zabrali, miasteczka mało nie zapalili i tę zebraną ruchomość do Mazurek powlekli”.
Postępująca już od XVII wieku anarchizacja Rzeczypospolitej powodowała, że coraz powszechniejszą formą egzekwowania wyroków sądowych lub ich zastępowania były tego typu zajazdy.
W połowie wieku starosta Strutyński ze 100-osobową grupą złożoną ze szlachty, mieszczan i chłopów z Wiżajn najechali na dobra sudawskie, „robiąc tumult, strzelając i rąbiąc”. Łupiono co się da, z łąk sudawskich skradziono nawet 50 wozów siana, niszcząc przy tym znaki graniczne, by przesunąć granicę włości.
Zresztą same Wiżajny, wówczas największe miasto Suwalszczyzny, do spokojnych nie należały. W 1754 roku doszło tam do krwawej bójki. Starosta po obdukcji „porąbanych i pobitych” oskarżył o czyn Ignacego Ruszczyca, który też „szablę do szyi Antoniemu Snarskiemu przykładał”. Głośna była też sprawa Antoniego Zaleskiego i Rocha Laudańskiego. Wychodząc z cmentarza pierwszy - jak podaje relacja - pięścią w gębę uderzył Wojciecha Rutkowskiego, a Laudański dobywszy pałasza zaczął go rąbać”.
Wiżajny pozostały miastem targanym konfliktami i zbrodniami. Palono zabudowania, plądrowano zasiewy, a nawet wycinano drzewa w sadach. 10 września 1793 roku sąd Konfederacji Wielkiego Księstwa Litewskiego zlikwidował tamtejszy samorząd, który wkrótce wraz z resztą Suwalszczyzny znalazł się w pruskim zaborze.