Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Okazuje się, że 65-letni mężczyzna, który poniósł śmierć, przebywał na dnie basenu aż 4 minuty i 7 sekund
autor: Jakub Mikołajczuk
Poznaliśmy kolejne szczegóły tragedii, do jakiej doszło w suwalskim aquaparku.
Dopiero wtedy został wyciągnięty na powierzchnię. Wcześniej tonął przez minutę i 37 sekund. Wszystko to wynika z zapisu monitoringu.
Z tego samego źródła wiadomo też, że w tym czasie ratownik był zajęty patrzeniem w ekran swojego telefonu.
Przypomnijmy, iż do tragedii doszło ponad miesiąc temu. Suwalczanin był jedyną osobą korzystającą z basenu. W pewnej chwili zasłabł. Kiedy ratownicy wyciągnęli go na powierzchnię, nie dawał oznak życia. Wprawdzie udało się przywrócić mu oddech, ale zmarł po paru godzinach w szpitalu.
Ratownik usłyszał już zarzut narażenia człowieka na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia. W stosunku do niego orzeczono dozór policyjny, prokuratura zawiesiła mu też uprawnienia do wykonywania zawodu. Mężczyźnie grozi do pięciu lat pozbawienia wolności. Do winy się jednak nie przyznaje i odmawia składania wyjaśnień.
Chodzi o śmierć 65-letniego suwalczanina, który w połowie kwietnia zasłabł w basenie i nie doczekał się natychmiastowej pomocy.
Takie wątpliwości pojawiły się po wypadku, jaki miał tam miejsce ponad dwa tygodnie temu.
Jego zdaniem zgłoszenie o śmierci jego ojca nie zostało od razu przyjęte przez dyżurnego, a to może utrudnić wyjaśnienie przyczyn zdarzenia.
To zdarzenie miało miejsce kilka dni temu, ale dopiero teraz ujrzało światło dzienne.