Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Wymiar śmieszności - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Zabawa w sprawiedliwość trwa w najlepsze. Sędzia jak nie stawiał się przed sądem, tak i się nie stawia. A ma odpowiedzieć za to, że w Suwałkach spowodował kolizję, odjechał z miejsca zdarzenia, a kiedy go zatrzymano w Augustowie, wydmuchał prawie 1,8 promila alkoholu.
Ponoć jest chory. Tak przynajmniej twierdzą lekarze, którzy wypisują mu zwolnienia. Raz zweryfikowali to nawet sądowi biegli. Okazało się, że sędzia przed wymiarem sprawiedliwości może stanąć. Wtedy rozchorował się na coś innego. Sąd znowu powołał biegłych. Ale sędzia na badania się nie stawił, przysyłając rzecz jasna zwolnienie lekarskie.
I tak to już trwa dwa lata. A samo zdarzenie z udziałem sędziego miało - przypomnę - miejsce w sierpniu 2018 roku.
W sumie sąd próbował rozpocząć proces w tej sprawie 10 razy.
Dla niektórych w tej historii najistotniejsze jest, czyj to sędzia. No bo "naszemu" można więcej. Ba - wszystko można. I poza salą sądową, i na tej sali. Może wydawać najbardziej kretyńskie wyroki, nie dostrzegać niczego niewłaściwego w nazywaniu prezydenta "debilem", wymierzać horrendalne kary finansowe przedstawicielom nielubianej władzy, paraliżować przebieg ważnych procesów poprzez wnioski o wyłączanie innych sędziów. W przypadku tego z Suwałk wyszło, że "nie nasz". "Sędzia dobrej zmiany" - piszą o nim.
No i tu jest problem. Kiedyś zresztą już o tym mówiłem. Bo na najważniejsze w karierze tegoż sędziego stanowisko przewodniczącego wydziału karnego suwalskiego sądu okręgowego mianowała poprzednia prezes. A ona swoje urzędowanie rozpoczęła w czasach rządów PO-PSL. Też była z "dobrej zmiany"?
W sądach rzecz jasna nie powinno mieć żadnego znaczenia, czy ktoś z "dobrej" czy może "nocnej" zmiany. Bo jak jest inaczej, to z wymiaru sprawiedliwości sprawiedliwości robi się wymiar śmieszności.