Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Wulgaryzmy w sali Andrzeja Wajdy - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Ciekaw jestem, czy suwalskim radnym bardziej podobałaby się opowieść o zgubieniu przez żonę majtek w Biedronce, czy o puszczaniu bąków pod kołdrą. A może o maratonie je..., o pardon, uprawiania seksu. To w każdym przypadku artyzm najwyższych lotów.
Na razie wiadomo tylko tyle, że nie przeszkadzają im wulgaryzmy, których jest tu więcej niż przecinków. Bo jak różnego rodzaju przekleństwa słychać podczas meczu piłkarskiego, to nikt z tego tragedii przecież nie robi. Zastrzegam, że nie ja taki argument wymyśliłem, tylko jeden z radnych.
Była ku temu okazja podczas niedawnej sesji suwalskiego samorządu. Niektórzy z jego członków postanowili wstawić za pewnym stand-uperem. Chodzi o to, że Suwalski Ośrodek Kultury nie chce wynająć sali na taki występ. Bo - jak argumentował dyrektor tej placówki - wulgaryzm sypie się za wulgaryzmem i choćby odrobinę sztuki trudno tu dostrzec.
Dyrektora wsparł przewodniczący największego, prezydenckiego klubu. Okazało się, że jest miłośnikiem stand-upu, ale nawet dla niego wspomniany wykonawca jakoś na szacowną salę imienia Andrzeja Wajdy w Suwalskim Ośrodku Kultury niespecjalnie się nadaje. Ale na inną, na przykład sportową, albo należącą do prywatnego właściciela pewnie tak.
Wszak skoro są ludzie, którzy zaśmiewają się do łez z tego, że ze sceny padnie wyraz na "k" czy na "ch" i chcą za to płacić, no to już ich problem.
Radni przyznawali, że o sprawie dowiedzieli się z portalu społecznościowego, gdzie ów stand-uper zamieścił swego rodzaju skargę na dyrektora suwalskiego ośrodka. A jak coś znajdzie się na portalu społecznościowym, to jest święte, nieprawdaż?
No to ja panów radnych zdziwię. Istnieje też realne życie, które z tym portalowym nie ma za wiele wspólnego, a sala teatralno-widowiskowa to nie to samo, co piłkarski stadion, czy ulica podczas niektórych manifestacji.