Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Suwalski radny skarży się na zbyt dotkliwe kontrole odpadów budowlanych przyjmowanych na miejskim wysypisku
autor: Marcin Kapuściński
Narzeka, że przez to pobierane opłaty są nawet kilkudziesięciokrotnie wyższe.
Na problem zwrócił uwagę Tadeusz Czerwiecki, który jest również wiceprezesem jednej z suwalskich spółdzielni mieszkaniowych.
Chciałbym żeby doprecyzowano regulamin i cennik przyjmowania odpadów. W mojej ocenie jest dosyć duży stopień uznaniowości. Chodzi o zaliczenie do pewnej kategorii np. gruzu. Z tego co mi przekazywali budowlańcy, jeżeli zawieruszy się tam np. parę płytek glazury, to od razu zalicza się to do zmieszanych.
Wiceprezydent Łukasz Kurzyna przyznaje, że na miejskim wysypisku bardzo często dochodzi do nieporozumień między obsługą i osobami dostarczającymi śmieci.
To zawsze jest kwestia rozpatrzenia konkretnego przypadku i transportu. Naszym celem jest doprowadzenie do tego, aby w trakcie budów firmy prowadziły selekcję. Jest to standardem na Zachodzie i u nas pomału też musisz się nim stawać. Tym bardziej, że powstaje wiele śmieci niebezpiecznych. Chociażby puszki po farbach lub piankach izolacyjnych. Nie powinny one trafiać do gruzu, który jest traktowany jako odpad obojętny.
Dla porównania – za oddaną tonę czystego betonu lub gruzu w suwalskim Przedsiębiorstwie Gospodarki Odpadami płaci się 10 zł. W przypadku, gdy obsługa uzna, że są one zanieczyszczone jest to już 400 zł za tonę.
Kończy się bowiem umowa z dotychczasowym wykonawcą.
Chodzi o głośną sprawę z 2019 roku, kiedy to odpady znaleziono na terenie byłej żwirowni w Jeleniewie.
Taki pomysł miejskim radnym przedstawił wynalazca z Nowej Soli – Andrzej Bartoszkiewicz.