Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Na wokandę wróciła sprawa gróźb pod adresem posła Jarosława Zielińskiego
autor: Marcin Kapuściński
Augustowski sąd rejonowy ponownie zajął się wczoraj (29.06) groźbami karalnymi, jakie pod adresem byłego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji Jarosława Zielińskiego miała kierować właścicielka tamtejszego hotelu.
Suwalska prokuratura wykazała, że w ciągu dwóch dni w lipcu 2019 roku Katarzyna A., wysłała do Zielińskiego 32 wiadomości SMS i wykonała 62 połączenia telefoniczne. Niektóre z nich nawet o 3 rano.
Katarzyna A. przyznaje, że domagała się od polityka interwencji związanej z odbudową spalonego w styczniu ubiegłego roku hotelu. Gdy Zieliński nie odbierał telefon, wysyłała do niego wiadomości. Groziła, że ujawni rzekomo kompromitujące go materiały.
- Pisałam mu, że jest taki owaki. Ale tak lekko, po przyjacielsku. To wszystko jest w telefonie. Prosiłam go o pozwolenie na odbudowę. Że nic więcej nie chcę, tylko to. Byliśmy wtedy 7,5 miesiąca bez dachu. Jeśli szliśmy o pomoc to wszędzie nam mówiono, żebym dogadywała się z Zielińskim.
Jarosław Zieliński nie chciał komentować wypowiedzi Katarzyny A., bo nie był na rozprawie i nie słyszał jej zeznań. A tak o całej sytuacji mówił kilka miesięcy temu.
- Widzę w jej zachowaniu próbę szantażu. Wykonała do mnie kilkadziesiąt telefonów w bardzo krótkim czasie. Trwała wtedy kampania wyborcza i groziła mi mediami. Mówiła, że „rozpęta mi piekło”. Nie mogłem przecież spełnić tego, co ta pani ode mnie oczekiwała. Nie są to bowiem moje kompetencje. A gdyby nawet były, to w takim trybie i tak nie podejmowałbym żadnych działań. To była próba zmuszenia mnie do interwencji korzystnej dla osoby zainteresowanej, ale niekoniecznie słusznej i zgodnej z przepisami. Oczekiwanie jakiś działań pod groźbą jest karalne.
Katarzyna A. zarzut stalkingu usłyszała pod koniec ubiegłego roku. Początkowo augustowski sąd umorzył jednak postępowanie uzasadniając, że Zieliński nie został doprowadzony do załamania nerwowego i w ostateczności mógł wyłączyć aparat. Od tego orzeczenia odwołała się suwalska prokuratura rejonowa. Sąd okręgowy to uwzględnił i nakazał sprawę rozpoznać ponownie. Podczas kolejnych rozprawa mają być przesłuchiwani świadkowie.