Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Bez jedzenia na powietrzu żyć się nie da - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Na ulicy dopadła mnie grupka dzieciaków - ostatnie lata szkoły podstawowej, no - najwyżej pierwsza klasa liceum czy technikum. Tym razem nie krzyczeli, żeby "wyp..." i tym podobne. Z wielkim przejęciem rozdawali ulotki. Rzuciłem okiem: 11 listopada, biało-czerwona flaga.
- W końcu jakieś normalne dzieciaki - przemknęło mi przez głowę.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
W domu wyciągnąłem ulotkę z kieszeni. "Gdziekolwiek będziesz, musisz wyjść z nami na ulicę" - widniało obok flagi i daty. A z boku: "zabronili oddychać świeżym powietrzem; zabronili jeść, pić na świeżym powietrzu; zabronili rozrywek, wesel". To już teraz było wiadomo, o co tu chodzi.
Czytam, czego jeszcze zabronili. Na przykład: "odebrali możliwość kształcenia dzieci". To ostatnie uliczne lekcje kultury osobistej nie wystarczą?
Oczywiście to, że nie można już oddychać świeżym powietrzem należy uznać za niepokojące. Nawet być może bardziej od zakazu jedzenia i picia na ulicy. Ale tego też lekceważyć nie można. Wszak nie każdy umie posługiwać się nożem i widelcem. A w domu łapami nie wypada... . Choć właściwie zależy, w jakim domu. Jak człowiek patrzy na niektóre zachowania młodych i bardzo młodych ludzi, to zastanawia się, czy oni przypadkiem nie z ochronek jakichś i czy w ogóle rodziców mają.
Rzecz jasna, że nastolatkowie akcji takich, jak ta - dotycząca zakazu jedzenia na świeżym powietrzu nie wymyślają. Kryją się za tym dorośli, choć z ulotki nie wiadomo, którzy konkretnie. A dorośli? No cóż. Koronawirus rzuca się nie tylko na płuca.