Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Skazany uciekł z miejsca pracy w Suwałkach - jednak wpadł w ręce straży więziennej i policji
Nietypową interwencję mieli funkcjonariusze służby więziennej i policji w Suwałkach. Musieli szukać, a potem zatrzymać skazanego, który uciekł z miejsca pracy.
34-latek skazany za włamania i kradzieże pracował legalnie, bez nadzoru przy budowie suwalskiej obwodnicy. Podczas rutynowej kontroli okazało się, że nie ma go na budowie.
Jak relacjonuje rzecznik Służby Więziennej w Białymstoku major Michał Zagłoba, funkcjonariusze wysłali za skazanym tzw. grupę pościgową. To ona trafnie wytypowała, gdzie może przebywać mężczyzna.
Skazany ukrywał się u ojca w jednym w bloków w centrum Suwałk. Na widok funkcjonariuszy zaczął uciekać przez okno. I dosyć zwinnie poruszał się pomiędzy dachami, balkonami i rynnami. Jego ucieczka skończyła się u kolegi w tym samym bloku. Mężczyzna nie mógł wydostać się z mieszkania, bo nikogo w nim nie było i nie miał kluczy
- dodaje.
Funkcjonariusze służby więziennej wezwali na pomoc strażaków i pracowników pogotowia. Pomagali również miejscowi dzielnicowi suwalskiej policji. Ostatecznie udało się nakłonić uciekiniera, żeby zjechał w koszu strażackim na dół.
Funkcjonariusze zatrzymali skazanego i przewieźli do Aresztu Śledczego w Suwałkach. 34-latek był skazany na ponad rok za włamania i kradzieże. Na wolność miał wyjść w grudniu. A poza aresztem pracował od lutego.
Każdego dnia z podlaskich jednostek penitencjarnych wychodzi do pracy ok. pół tysiąca osadzonych - dodaje major Michał Zagłoba.
To są skazani, którzy idą bez żadnego nadzoru, bez konwojenta w miejsce zatrudnienia i po skończonej pracy wracają do jednostki. Ci, którzy wychodzą do pracy na wolność, to osoby, które nie stwarzają społecznego zagrożenia, którzy nie mają dużych wyroków. Mają oni też relatywnie bliski koniec kary i praca jest dla nich sposobem przystosowania się do powrotu na wolność
- mówi major Michał Zagłoba.
Przypadki ucieczki skazanych z miejsca pracy są niezwykle rzadkie. W Podlaskiem dochodzi do nich maksymalnie kilka razy w roku.