Uczniowie mogą stracić nawet trzy miesiące nauki - felieton Tomasza Kubaszewskiego

Pod koniec marca przeprowadziliśmy z nim rozmowę na temat strajku nauczycieli. Dlatego, że działa w Radzie Dzieci i Młodzieży przy Ministrze Edukacji Narodowej, a rada ta wystosowała specjalny list do pomysłodawców strajku z ZNP.

Młody człowiek zauważył to, czego inni wydają się nie zauważać. Że w szkole najważniejszy nie jest nauczyciel, lecz uczeń. To po pierwsze. Po drugie, że tego ucznia inicjatorzy strajku traktują przedmiotowo. Pod uwagę brane są wszelkie inne interesy, za wyjątkiem interesów dzieci i młodzieży. No bo z każdym dniem strajku uczniowie będą tracić coraz więcej i nie otrzymają wiedzy, którą powinni otrzymać. A - z czego większość rodziców nie zdaje sobie sprawy - ten protest może potrwać wiele tygodni, nawet do wakacji. W takim wariancie ich pociechy stracą nawet trzy miesiące nauki, czyli niemal jedną trzecią roku szkolnego.

Wasilewski zwrócił też uwagę na proste wyliczenie. Gdyby w latach 2013-2015 nauczyciele otrzymywali takie podwyżki, jak wcześniej, a nie otrzymali ani złotówki, to dzisiaj zarabialiby dokładnie 1000 złotych więcej. A gdzie wtedy był Związek Nauczycielstwa Polskiego? Prezes  Sławomir Broniarz na wspólnej konferencji z ówczesnym premierem Donaldem Tuskiem mówił, że powodów do strajku nie ma. Choć podwyżka wyniosła zero złotych. Wbrew temu, co się niektórym wydaje, młodzież znakomicie czyta polską politykę i potrafi odróżnić prawdziwe intencje od intencji ukrytych.

Wasilewski był laureatem olimpiad przedmiotowych, uczniem wybitnie zdolnym. Pewnie na wagary nie chodził. Nie rozumie zatem, że to, co dzieje się obecnie jakąś część jego kolegów po prostu ucieszy. Po raz pierwszy wagary zafundowali im bowiem dorośli. Zdaje się, że ci, którym nie zależy na tym, aby takich wybitnie zdolnych Piotrów Wasilewskich było jak najwięcej.

| red: kap