Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | 49 uchodźców z Ukrainy trafiło do ośrodka narciarskiego Szelment
49 kobiet i dzieci z Ukrainy trafiło do Wojewódzkiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Szelment k. Suwałk. Wszyscy mieszkają w pokojach hotelowych, ale ostatecznie mają trafić do wyremontowanego obiektu w Suwałkach, gdzie jest praca, są szkoły, przedszkola i służba zdrowia.
Uchodźcy trafili do Szelmentu w niedzielę. Zostali już tam zakwaterowani. Ośrodek zapewnia im posiłki i obiady. Do Szelmentu trafi jeszcze kilkanaście osób z Ukrainy.
Marszałek województwa podlaskiego Artur Kosicki poinformował w środę na konferencji prasowej, że docelowo wszystkie te osoby zostaną przesiedlone do budynku po byłej szkole Agencji Rozwoju Regionalnego Ares w Suwałkach. "Musimy tam dokonać remontu. Dyrektor Aresu obiecał, że zacznie taki remont jak najszybciej" – powiedział Kosicki.
Marszałek dodał, że chodzi o to, aby uchodźcy mogli mieszkać tam, gdzie jest dostęp do szkół, zakładów pracy czy służby zdrowia. Ośrodek Szelment jest położony w malowniczym terenie, kilka kilometrów od gminy Jeleniewo. W pobliżu są jeziora i góry, na których są wyciągi narciarskie. Nie ma tam nawet sklepu, czy kościoła.
Są to osoby po traumatycznych przejściach z Charkowa lub okolic. Wiemy, co tam się działo, i co się dzieje teraz. Podjęliśmy z ośrodkiem działania, aby ci ludzie czuli się tutaj bardzo dobrze, na tyle dobrze jak w swoim domu, chociaż z pewnością tak nigdy nie będzie
- podkreślił marszałek Kosicki.
Do ośrodka przyjechali także w środę pracownicy Powiatowego Urzędu Pracy z Suwałk, którzy poinformowali o możliwych ofertach pracy dla uchodźców. Jest to 80 propozycji, zarówno w zakładach produkcyjnych jak i np. w handlu. Ukrainki mieszkające w ośrodku deklarowały, że chcą podjąć pracę.
Pomimo traumy, jaką przeżyli, uchodźcy zgodzili się porozmawiać z dziennikarzami i opowiedzieć swoje historie. Lidia Misieczko powiedziała, że jechała z Charkowa do granicy 24 godziny. Później przez Białystok trafiła na Suwalszczyznę. Dodała, że zostawiła na Ukrainie mamę, męża i pełnoletniego syna. Do Polski przyjechała z siostrą.
Kobieta powiedziała, że wojna była dla niej szokiem. Mówiła, że jej mama jest Rosjanką, tak jak wiele osób na Ukrainie i wszyscy chcą pokoju.
Na razie odpoczywamy. Mamy tu wszystko - mieszkanie, jedzenie. Jesteśmy bardzo zadowoleni. Dzieci były w szoku, ale dzisiaj jest już ok
- opowiadała Ukrainka.
Uchodźcom w Szelmencie został zapewniony tłumacz, psycholog i psychoterapeuta. Kobiety z dziećmi mają także niezbędne leki. Siedząca obok Lidii Karina Swieticka, rozmawiając z dziennikarzami, płakała i dziękowała wszystkim Polakom za pomoc.