Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | A licznik tyka... - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Idziemy na kolejne rekordy. Pięć lat od zaistnienia sprawy, dwa od wydania decyzji, rok oczekiwania na wyznaczenie sądowego terminu. No i odsetki karne - 510 złotych dziennie.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
W głośnej swego czasu historii właściciela suwalskiego zakładu wulkanizacyjnego Sławomira Jakubowskiego tak jak wszystko zostało postawione na głowie, tak wciąż stoi. Przypomnę tylko nieśmiało, że zużyte opony przekazał do powstającego ogrodu ekologicznego w 2018 roku. Pierwotnie otrzymał za to niewielki mandat i opony po pewnym czasie zabrał. W normalnym kraju byłby to pewnie koniec sprawy.
Jednak po trzech latach Urząd Marszałkowski w Białymstoku wymierzył właścicielowi zakładu karę. Razem z odsetkami zebrało się tego 1 400 000 złotych.
Po kolejnym roku Wojewódzki Sąd Administracyjny stwierdził, że te ustalenia urzędników są mało warte, karę anulował i nakazał wszystko rozpatrzyć ponownie. Ale od tego rozstrzygnięcia odwołało się Samorządowe Kolegium Odwoławcze, które wcześniej zatwierdziło decyzję urzędników. To było rok temu.
Przez ten czas w Naczelnym Sądzie Administracyjnym nawet nie wyznaczono terminu posiedzenia. I specjalnie trudno się dziwić, bo jak patrzy się na tamtejszą wokandę, to rozpatrywane są obecnie sprawy nawet z 2018 roku.
A licznik tyka. Przez ten rok natykało kolejne 180 tysięcy złotych. Ile będzie, jak to wszystko kiedyś dobrnie do końca i Jakubowski jakimś cudem przegra? Ma płacić te odsetki? Za co? Za przewlekłość urzędniczego i sądowego postępowania?
A mam takie nieodparte przeczucie, że i za rok, i za dwa, a może i więcej ostatecznej decyzji nie będzie. Tak to niestety u nas działa. I nikt z tym niczego nie robi.
Powiedźcie mieszkańcom naszego województwa, gdzie jest ta żyła złota? Skąd bierzecie pieniądze na te liczone w dziesiątkach tysięcy nagrody dla szefów różnych samorządowych firm?
Najpierw stworzyli komunikacyjnego molocha, a teraz dziwią się, że on ledwo dyszy. No i wszyscy są winni, za wyjątkiem nich.
Współcześni czekiści ruszyli do boju. Tworzą listy proskrypcyjne zawierające nazwiska tych mieszkańców naszego regionu, którzy po wyborach mają stracić pracę. Jak przypuszczam, chcą zająć ich miejsca.