Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Augustów, Hajnówka i Radziucie skarżą się Komisji Europejskiej - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Ursulo! Ratuj nas przed tymi polskimi siepaczami! Taki jest mniej więcej wydźwięk listu, jaki do przewodniczącej Komisji Europejskiej Ursuli von der Leyen trafił w ubiegłym tygodniu z, jak jest sformułowane w nagłówku, "pogranicza polsko-białoruskiego". Podpisały to 63 osoby.
Można by oczywiście przejść nad tym do porządku dnia, bo tzw. postępowa ludzkość mająca polskie adresy zamieszkania, nie takie listy już pisała. Także w imieniu ciemnego ludu z województwa podlaskiego.
Jednak tym razem ten ciemny lud postanowił być mniej ciemny i sam się pod tym listem podpisał. Oczywiście nie w liczbie 63, gdyż aż tylu przedstawicieli postępowej ludzkości u nas nie ma, ale w jednej trzeciej. Augustów, Hajnówka, Siemiatycze, Krynki, Białowieża, a nawet podsejneńskie Radziucie.
Chodzi o projekt zmiany przepisów migracyjnych dla Polski, Litwy i Łotwy. "Oczekiwaliśmy od Komisji Europejskiej, że przyczyni się do rozwiązania problemu, którym jest katastrofa humanitarna na granicy polsko-białoruskiej. Zmagamy się z nią od ponad trzech miesięcy. Projekt Komisji Europejskiej storpeduje nasze działania" - czytamy.
A dalej, że na granicy jest stan bezprawia i łamie się prawa człowieka, zaś polska Straż Graniczna skazuje cudzoziemców na tułaczkę po lasach w warunkach zagrażających ich życiu. W dodatku, "przedłużony bezprawnie 1 grudnia stan wyjątkowy ogranicza dramatycznie prawa setek tysięcy osób mieszkających na terenach przygranicznych, zagraża życiu społecznemu i gospodarczemu".
To w sumie ciekawe, bo w powiatach graniczących z Białorusią w naszym województwie "setki tysięcy osób" mogą być tylko wtedy, gdy najadą aktywiści z reszty kraju. A i to pewnie nie wystarczy.
Kto się pod tym podpisał? Na przykład redaktor naczelny ukazującego się w Augustowie tygodnika. Albo jego żona - lekarka. Pochodzący z tego miasta stosunkowo znany fotografik, menadżer z dużej augustowskiej firmy czy nauczycielka z Siemiatycz. No i jest tam też słynna anglistka z Hajnówki. Opowiedziała ona pewnej telewizji o imigrancie, który przez sześć dni płynął lodowatą rzeką, nic nie jedząc i nic nie pijąc. To chyba niedopatrzenie, że ta historia nie znalazła się w liście do przewodniczącej Komisji Europejskiej. Inni sygnatariusze też pewnie pod tym by się podpisali.