Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Czy właściciel sklepu mógł nie zauważyć, że co miesiąc znika mu nawet kilkadziesiąt kilogramów mięsa?
autor: Marcin Kapuściński
Pyta o to obrońca augustowskiej kasjerka oskarżonej o oszukanie pracodawcy na 640 tys. zł.
Przypomnijmy, że zdaniem śledczych zachowanie Ewy B. polegało na wręczaniu klientom tylko części paragonu za zakupy. Po ich wyjściu usuwała z rachunku produkty i przywłaszczała sobie powstałą różnicę.
Na ostatniej rozprawie obrońca ekspedientki Łukasz Bieńczyk pod wątpliwość podał fakt, że przedsiębiorca przez cztery lata nie dostrzegł braków w sprzedawanych produktach. Jako przykład podawał wyliczenia z losowych miesięcy.
W kwietniu 2018 roku ze sklepu miałoby zniknąć 58 kilogramów karkówki bez kości. Natomiast w sierpniu 2016 roku ubyły 144 kilogramy boczku, a wcześniej w grudniu 2015 roku - 51 kilogramów tego towaru. Czy przy takiej skali ubytków właściciele nie byli w stanie tego zauważyć?
Takie argumenty oskarżyciel uznał za sugestię, iż to sam przedsiębiorca pozwalał na cofanie paragonów, co miało pozwolić mu na ukrycie rzeczywistego obrotu i płacenie niższych podatków.
Adwokat właściciela sklepu Katarzyna Ząbkiewicz chce, aby obarczającą jej klienta wątpliwość wyjaśnił biegły sądowy.
Argumentacji obrony przeczy istniejący materiał dowodowy. Są to nagrania świadczące jednoznacznie, kto zbierał pieniacze z kasy i przekładał je do swojej portmonetki. Bez zapoznania się ze skalą działalności gospodarczej firmy, te kilogramy mogą się jawić jako wysokie. Jednak przy pełnym zestawieniu już takimi nie będą. To był zaledwie procent obrotu, bo tego typu produktów sprzedawana tam w tonach.
Sędzia Katarzyna Wierzbińska-Wróbel uznała jednak, że o opinię biegłego poprosi dopiero po przesłuchaniu księgowej firmy. Kolejne posiedzenie w tej sprawie zaplanowano w połowie czerwca.