Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Tak to w naszym kraju działa - felieton Tomasza Kubaszewskiego
autor: Tomasz Kubaszewski
Ponad 13 tysięcy metrów sześciennych odpadów komunalnych i budowlanych leży sobie od czterech lat w otulinie Suwalskiego Parku Krajobrazowego. Choć wiadomo, kto tu jest przywiózł, chętnych do uprzątnięcia nie ma. I wszystko wskazuje, że długo nie będzie.
Zaczęło się od tego, że pewien mieszkaniec podsuwalskiej wsi zawarł umowę z sąsiadem dotyczącą rekultywacji żwirowni. Po kilku tygodniach na miejscu pojawiła się policja. Zarzuciła właścicieli gruntu, że gromadzi śmieci. Wkrótce też okazało się, iż znajdują się one także na kolejnej działce, należącej do jeszcze innej osoby. Obaj właściciele nie mieli pojęcia, co tam sąsiad zwozi. Prokuratorskie śledztwo to zresztą potwierdziło.
Aktem oskarżenia objęto kilka osób, w tym owego sąsiada. Zarzuty dotyczyły zwożenia na teren żwirowni odpadów ciężarówkami i zasypywania ich. Zapadły wyroki skazujące. Symboliczne w sumie, ale skazujące.
No i tu zaczyna się problem. Bo dziwnym trafem wymiar sprawiedliwości pominął kwestię dalszego losu odpadów.
Tymczasem rzeczonymi działkami zainteresowali się w ubiegłym roku pracownicy ochrony środowiska. No i zażądali usunięcia odpadów. Sąsiad, który miał rekultywować grunt stwierdził, że śmieci nie zabierze, bo nikt mu tego nie nakazał, a poza tym - to nie jego ziemia. Na jej właścicieli padł blady strach, że poniosą gigantyczne koszty utylizacji. Jak stwierdził jeden z nich, musiałby wtedy wszystko sprzedać i zamieszkać pod mostem.
Postępowanie w tej sprawie prowadziła pobliska gmina Jeleniewo. Do usunięcia odpadów zobowiązała osoby skazane przez sąd. Ale te zakwestionowały tę decyzję przed Samorządowym Kolegium Odwoławczym. To z kolei zwróciło sprawę wójtowi do ponownego rozpatrzenia. Jak wójt rozpatrzy, będzie można odwołać się jeszcze raz. A potem do sądu administracyjnego. I tak w kółko. Parę latek pewnie jeszcze minie.
Tak to w naszym kraju działa. A właściwie - nie działa.