Radio Białystok | Wiadomości | Księgowa, która przez prawie 2 lata okradała swego pracodawcę ma iść do więzienia - orzekł białostocki sąd
Na dwa lata i cztery miesiące więzienia skazał we wtorek (19.01) Sąd Apelacyjny w Białymstoku byłą księgową jednej z miejscowych firm za przywłaszczenie ponad 400 tys. zł. Kobieta zamieniała numery rachunków w operacjach bankowych i pieniądze przelewała na swoje konta.
Księgowa przywłaszczyła pieniądze pracodawcy
Skazana ma też oddać poszkodowanej spółce ponad 406 tys. zł tytułem naprawienia szkody. Wyrok jest prawomocny.
Prokuratura oskarżyła księgową o to, że przez niespełna dwa lata 2017-2019, jako osoba z dostępem do systemu finansowo-księgowego firmy, w której była zatrudniona, przywłaszczyła powierzone jej pieniądze pracodawcy. Przestępstwo wykryte zostało w czasie kontroli. Okazało się wówczas, że realizując operacje finansowe, kobieta zmieniała numery rachunków, na które miały być przelewane pieniądze. W ten sposób trafiały one od na jej własne konto bankowe.
Według ustaleń śledztwa, takich przelewów było łącznie sto, na kwotę przekraczającą 416 tys. zł.
W 2020 roku sąd pierwszej instancji skazał oskarżoną na dwa lata i cztery miesiące więzienia i nakazał zwrot 406,2 tys. zł (różnica została zasądzona spółce już wcześniej w postępowaniu cywilnym).
Apelację złożył obrońca, który domagał się uchylenia zaskarżonego wyroku i umorzenia postępowania. Chciał powołania przez sąd biegłych do oceny poczytalności jego klientki, która - jak argumentował - ma chorobę alkoholową. Mówił, że kobieta przywłaszczała pieniądze, by regulować swoje długi, a jej - jak to określił - infantylny sposób działania pokazuje, że można mieć wątpliwości co do jej poczytalności.
Sąd wniosek oddalił. Zgodził się z argumentacją prokuratury, iż zmierza on do przedłużenia postępowania, do tego oskarżona działała przez dłuższy czas, więc trudno tu mówić o wyłączeniu poczytalności, czy jakimś pojedynczym "ekscesie".
Ostatecznie sąd odwoławczy wyrok skazujący utrzymał.
- Pokuszę się o stwierdzenie, że oczywistą oczywistością jest, iż oskarżona ten czyn popełniła, wina nie budzi wątpliwości - mówił w ustnym uzasadnieniu wyroku sędzia Jerzy Szczurewski.
Zwracał jednak uwagę, że sama spółka i jej księgowi ustalili ostateczną kwotę strat, a nie było to wynikiem przyznania się i ujawnienia danych przez oskarżoną.
Sąd ocenił, że choroba alkoholowa nie miała wpływu na poczytalność kobiety
Odwołując się do linii obrony, sędzia przypomniał, że leczenie odwykowe (alkoholizm) i psychiatryczne kobieta podjęła w 2019 roku, już po dyscyplinarnym zwolnieniu jej z pracy.
Wiązało się (zwolnienie) tym samym z utratą dochodów oskarżonej i w perspektywie miała odpowiedzialność karną za przestępstwo, wskutek którego w firmie została wyrządzona znaczna szkoda. Trudno więc dziwić się utracie nastroju, myślom samobójczym czy lękom, bo te były konsekwencją niepewnej przyszłości
- mówił sędzia Szczurewski.
Sąd ocenił, że choroba alkoholowa nie miała wpływu na poczytalność, czyli zdolność podejmowania decyzji przez oskarżoną.
Sama oskarżona przyczyn przestępczego działania nie upatrywała w uzależnieniu od alkoholu, ale tłumaczyła to koniecznością spłaty notorycznie pobieranych "chwilówek"
- mówił sędzia.
Odwołał się do wyliczeń sądu pierwszej instancji, wedle których - biorąc pod uwagę okres jej przestępczej działalności - dziennie przywłaszczała ona ok. 600 zł.
- W przeznaczeniu na potrzeby alkoholowe organizmu, jest to kwota nad wyraz wysoka - dodał sędzia.
Sąd ocenił też, że samo przyznanie się przez kobietę nie było wyrazem skruchy, ale wynikiem jej sytuacji procesowej.
"Nie było w tym - przynajmniej w początkowej fazie - szczerości, a jednocześnie podjęcia współpracy z organami ścigania" - dodał sędzia Szczurewski zwracając przy tym uwagę, że kobieta nie podjęła próby choćby minimalnego naprawienia szkody finansowej wyrządzonej firmie. Dlatego - jak mówił - orzeczona kara została uznana za sprawiedliwą i słuszną.