Radio Białystok | Wiadomości | Proces nauczycielki oskarżonej o naruszenie nietykalności uczennic
Bardzo dobrą opinię wystawił dyrektor podstawówki w Łapach nauczycielce tej szkoły, oskarżonej przed sądem w Białymstoku o naruszenie nietykalności cielesnej dwóch 7-letnich uczennic. Kobieta jest zawieszona w obowiązkach do zakończenia sprawy.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Rejonowej w Białymstoku, 15 lutego tego roku nauczycielka najmłodszych klas miała - po jednym razie - uderzyć obie dziewczynki (z klasy, której jest wychowawcą) dłonią w pośladki. Stało się to na szkolnym korytarzu, gdy wcześniej jedna z uczennic I klasy uderzyła drugą piórnikiem, a ta w rewanżu kopnęła ją w nogę.
Prokuratura uznała, że doszło do naruszenia przez osobę dorosłą nietykalności cielesnej obojga dzieci, za co grozi do dwóch lat więzienia.
Nauczycielka nie przyznaje się do winy
Sprawa została nagłośniona za sprawą matki jednej z dziewczynek. 49-letnia, doświadczona nauczycielka, do zarzutu nie przyznaje się. Twierdzi, że nie były to klapsy, a dotyk w okolicy biodra w żartach, żeby rozładować konflikt między dziewczynkami. Mówiła też, iż ten konflikt jest następstwem złej relacji między ich matkami.
Do zdarzenia doszło w obecności jednej z tych kobiet. Na poprzedniej rozprawie mówiła ona, że nie chce ścigania nauczycielki, jej zdaniem nie doszło do naruszenia nietykalności cielesnej jej córki.
Inaczej zdarzenie - na podstawie relacji córki - przedstawia druga z matek, która ostatecznie zawiadomiła policję, łapski magistrat i kuratorium. W procesie ma ona status oskarżycielki posiłkowej.
W piątek (16.11) przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zeznawał dyrektor szkoły w Łapach, w której incydent miał miejsce. Przyznał on, że świadkiem zdarzenia nie był. Od samej nauczycielki usłyszał, iż odbyła z uczennicami rozmowę wychowawczą, chciała rozładować napięcie między nimi i wtedy doszło do kontaktu fizycznego.
Doszło do jakiegoś dotknięcia, ale nie można potraktować tego jako klapsa - mówił.
Powiedział też, iż w związku z incydentem był składany wniosek do rzecznika dyscyplinarnego dla nauczycieli (ostatecznie komisja odmówiła wszczęcia takiego postępowania).
"Wzór do naśladowania" - mówi dyrektor podstawówki
Bardzo dobrze wypowiadał się o oskarżonej nauczycielce.
Nauczyciel, który niesie do pracy dwie reklamówki pomocy dydaktycznych przez siebie zrobionych, to dla mnie wzór do naśladowania - powiedział, dodając, że cała sprawa z naruszeniem nietykalności dzieci bardzo go zdziwiła.
Podobnie dobre zdanie o oskarżonej miała szkolna pedagog, która również zeznawała w piątek jako świadek.
Jedna z dziewczynek uważa, że był to klaps
Inaczej jednak sprawa wygląda w zeznaniach jednej z dziewczynek. Sąd odtworzył w piątek nagrania z tzw. niebieskiego pokoju, gdzie dzieci były przesłuchiwane w obecności psychologa. Córka kobiety, która złożyła zawiadomienie mówiła, że był to klaps i że odczuła uderzenie, choć przyznała, że nie było mocne. "Trzymała mnie za rękę i klepnęła w pośladek" - mówiła dziewczynka na nagraniu, które odtworzył sąd.
Matka tej uczennicy chce, by dowodami w sprawie były nagrania jej rozmów z nauczycielką i dyrektorem szkoły. Dokonała ich bez wiedzy i zgody rozmówców, więc obrona stoi na stanowisku, że są to tzw. owoce zatrutego drzewa, czyli dowód pozyskany bezprawnie. Chce jego odrzucenia. Sąd nie podjął w piątek żadnej decyzji co do nagrań, chce by strony na piśmie przedstawiły swoje stanowiska prawne w tej sprawie.
Obrona złożyła do akt opinie m.in. związków zawodowych w szkole i jej rady pedagogicznej dotyczące oskarżonej. W aktach sprawy jest też jej ocena pracy czy informacja o nagrodach dyrektorskich. Jak poinformował sąd, wśród dowodów jest też m.in. pismo w obronie nauczycielki podpisane przez "rodziców uczniów" tej klasy, które trafiło do policji jeszcze w trakcie śledztwa.
Sąd odroczył sprawę do ostatniego tygodnia stycznia przyszłego roku. Niewykluczone, że proces się wówczas zakończy.
Oskarżona wciąż jest zawieszona w pełnieniu obowiązków służbowych. Obowiązuje ono do zakończenia postępowania karnego.