Radio Białystok | Wiadomości Studio Suwałki | Augustowska kasjerka ze sklepu mięsnego oszukała swojego pracodawcę na ponad 469 tys. zł
autor: Marcin Kapuściński
Dwa lata bezwzględnego więzienia i zwrot skradzionych 469 tys. zł. To prawomocny wyrok, jaki przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zapadł w głośnym procesie Ewy B., która przez cztery lata oszukiwała właściciela sklepu mięsnego z Augustowa.
Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.
Przedsiębiorca Waldemar Kondracki podkreśla, że skazana jeszcze przed rozpoczęciem procesu oddała mu około 70 tys. zł i jego zdaniem już wtedy nieoficjalnie przyznała się do winy.
Zapadł wyrok skazujący. To dwa lata więzienia plus oddanie pieniędzy, które zostały zawłaszczone. A została jej kwota niemal 400 tys. zł. Po tylu latach jest to dość niska rekompensata. Już na drugi lub sam trzeci dzień dostaliśmy od niej tę sumę przelewem. Nie jest to w pełni sprawiedliwy wyrok, ale w końcu zapadł i proceder został ukrócony. Uwodniliśmy, że to miało to miejsce. Ewa B. pracowała u mnie 14 lat i nie wiem, co odbywało się wstecz. Niestety nie jest to do udowodnienia.
Ewa B. pracowała jako kasjerka. Dowodem jej winy było kilka tysięcy wydruków z kasy fiskalnej.
Przychodzili do nas klienci, a ona wydawała im niezakończone paragony z zapisem tylko do sumy. Taki rachunek odrywała i oddawała kupującemu. Wychodził on ze sklepu z przekonaniem, że ma paragon na kwotę zakupu. Wtedy ona stornowała zapis i nabijała np. 10 groszy, torebkę lub 10 dag boczku. Różnicę zabierała do kieszeni. Średnio miesięcznie wychodziło jej tak nawet 13 tys. zł.
Zdaniem właściciela sklepu, Ewa B. ukradła mu 643 tys. zł. Nie mógł tego jednak udowodnić, bo po latach wydruki z kasy okazały się nieczytelne.
Ewa B., która okradła swojego pracodawcę musi też zapłacić 4,5 tys. zł grzywny.