Radio Białystok | Wiadomości | Białostocki sąd skazał mężczyznę oskarżonego o oszustwa m.in. przy sprzedawaniu zagranicznych wycieczek
Cztery lata więzienia, 17,5 tys. zł grzywny i obowiązek naprawienia szkody sięgający kilkuset tys. zł - taką karę orzekł w czwartek (10.10) Sąd Okręgowy w Białymstoku w procesie mężczyzny oskarżonego o szereg oszustw. Zarzuty objęły ponad sto przestępstw, tylko od kilku sąd go uniewinnił.
Wyrok nie jest prawomocny. Na jego publikacji nie było żadnej ze stron.
Zarzuty obejmują działalność oskarżonego w latach 2018-2021. Jak wynika z aktu oskarżenia, zdecydowana większość przestępstw dotyczyła przyjmowania wpłat za wycieczki zagraniczne, na które klienci nigdy nie pojechali, bo oskarżony - pośrednicząc w ich zakupie jako agent biura podróży prowadzonego formalnie przez jego żonę - nie dokonywał ostatecznych rezerwacji i nie płacił za nie organizatorom tego wypoczynku.
Stracili pieniądze i nigdzie nie pojechali
Poszczególni klienci stracili od kilku, do nawet 30 tys. zł. Były to wycieczki w różne zakątki świata, w tym drogie wyjazdy np. na Malediwy, Madagaskar, Dominikanę, Zanzibar, do Sri Lanki, czy Kenii. W niektórych przypadkach klienci dopiero na lotnisku dowiadywali się, że nigdzie nie lecą, bo nie ma ich na liście uczestników wyjazdu.
Niektórym - po wielokrotnych monitach, a ostatecznie groźbach, że złożą zawiadomienie na policji - pieniądze (choć czasem jedynie w części) były zwracane albo oskarżony organizował zamienny wyjazd turystyczny. Czasem też np. zapłacił niewielką ratę za rezerwację, ale potem nie płacił reszty, choć klienci wpłacali mu te pieniądze.
Część zarzutów dotyczy też pożyczek (od 12 tys. zł do 100 tys. zł), które były mu udzielane (często przez znajomych), a których nie zwrócił (niektóre jedynie częściowo i bez odsetek). Niektóre z tych pożyczek zobowiązywał się oddać z zyskiem w ciągu 48 godzin.
Wśród zarzutów, od których sąd uniewinnił oskarżonego, była pożyczka w łącznej kwocie blisko 150 tys. zł. Sąd ocenił, że trudno było jednak w tym przypadku ustalić szczegóły dotyczące konkretnych dat czy kwot i czy w ogóle doszło w tym przypadku do przestępstwa oszustwa.
Sprzedawał wycieczki, ale i maseczki ochronne
Uzasadniając wyrok sędzia Sławomir Cilulko zwracał uwagę, że oskarżony wykorzystywał każdą okazję, by nielegalnie zdobyć pieniądze, ale co dokładnie z nimi zrobił, nie wiadomo. Mówił, że oskarżony nie tylko pobierał płatności za wycieczki, ale też np. w okresie covidu handlował maseczkami czy rękawiczkami.
Sędzia przyznał, że mężczyzna w przeróżny sposób potrafił się wytłumaczyć, by choć na krótki czas odwlec naciski oszukanych klientów; potrafił np. wysyłać zdjęcia rzekomo świadczące o tym, że wykonał przelew do danej osoby czy poświadczenia, że jest w szpitalu.
Odnosząc się do osób, które wykupowały zagraniczne wyjazdy, sędzia Cilulko mówił, że praktycznie w każdym przypadku oskarżony składał im ofertę lepszą, niż rynkowa - o kilkaset zł, a nawet kilka tys. zł.
Na lotnisku dowiadywali się, że zostali oszukani
I podkreślał, że w przypadku tych osób szkoda nie miała jedynie wymiar materialny, a o wiele większe szkody działania oskarżonego wyrządziły w sferze psychicznej klientów biura zawiedzionych tym, że nie mogą wyjechać na wyczekany, czasem wymarzony urlop. "A oskarżony tych marzeń ich pozbawił. Niektórzy o tym, że nie polecą, dowiadywali się wręcz na lotnisku, kiedy obsługa informowała ich, że nie ma ich na liście pasażerów" - mówił sędzia.
Odwołując się do wpisów na forach internetowych osób poszkodowanych, które tam informowały o tym, co je spotkało, sędzia przywołał określenie, że zostały one potraktowane jak charytatywny bank. "I trudno się z taką oceną i podsumowaniem działań sprawcy nie zgodzić" - dodał sędzia. Zwracał uwagę, że oskarżony działał długo, z premedytacją.
W białostockim sądzie okręgowym na rozpoznanie czeka już kolejna sprawa tego samego oskarżonego; obejmuje 70 zarzutów oszustw. Do tamtej sprawy jest on tymczasowo aresztowany.