Radio Białystok | Wiadomości | Zakończył się proces apelacyjny rolnika z okolic Łap oskarżonego o skrajne zaniedbanie psa
Twierdzi, że oddał psa w dobrym stanie, co więcej nie należał on do niego. 39-latek z okolic Łap - jeden z uczestników programu "Rolnicy. Podlasie" - zaprzecza jakoby znęcał się nad zwierzęciem i nie zgadza się z wyrokiem skazującym.
Sąd pierwszej instancji skazał 39-latka na pół roku więzienia
Wcześniej sąd pierwszej instancji skazał mężczyznę na pół roku więzienia w zawieszeniu i kazał zapłacić 4 tys. zł na rzecz białostockiego schroniska dla zwierząt. Ocenił, że pies był skrajnie zaniedbany, wygłodzony, cały w ranach.
W piątek (21.04) przed białostockim sądem zakończył się proces apelacyjny w tej sprawie.
Wycieńczonego psa w typie owczarka niemieckiego w czerwcu 2021 roku zauważyła lekarka, gdy zwierzę pojawiło się przed jej przychodnią. Powiadomiła lekarkę weterynarii i kobietę pomagającą takim zwierzętom. Wszystkie trzy przed sądem pierwszej instancji mówiły, w jak fatalnym stanie był pies. Był wygłodzony i spragniony, poruszał się z trudem, miało całe ciało w ropiejących ranach, sierść była brudna i całkowicie skołtuniona. Zwierzę spało w oborze, bez żadnego posłania, na betonie. W dokumentacji weterynaryjnej lekarka napisała o psie: "jedna duża chodząca rana".
Pies karmiony był głównie mlekiem, czasem parówkami. Jego zadaniem było pilnowanie krów.
Kobieta, która od lat zajmuje się pomaganiem bezdomnym zwierzętom mówiła, że nigdy wcześniej nie widziała tak zaniedbanego psa, w tak fatalnym stanie. Poprosiła właściciela, żeby oddał jej zwierzę i ona się nim zajmie. Mężczyzna na początku nie chciał i zgodził się dopiero, gdy kobieta zagroziła, że wezwie policję. Jak wtedy mówiła - po długim leczeniu pies jest już w dużo lepszej formie, waży znacznie więcej, ma zdrową sierść, zaczął biegać, ale wciąż wymaga skomplikowanego leczenia.
Oskarżony twierdził, że pies ma około 15 lat, zdaniem ekspertów nie ma nawet 10.
39-latek domaga się uniewinnienia
W swojej apelacji 39-latek domaga się uniewinnienia. Argumentował przed sądem, że pies należy do jego rodziców, co potwierdza dokumentacja szczepień. Twierdził, że w tej sytuacji nie może ponosić odpowiedzialności, ponadto kwestionował jakoby pies był w złym stanie. "Pies był w bardzo ładnej kondycji, jeszcze tata jak wrócił z pola, na mnie nakrzyczał, że dobrego psa oddałem" - mówił oskarżony. Twierdził też, że kobieta która przejęła od niego psa, zrobiła to, żeby zarobić na organizowanych w Internecie zbiórkach na leczenie zwierzęcia, ale też żeby mu zaszkodzić z powodu osobistego konfliktu.
Prokurator Anna Wasilczuk zaznaczała, że nie ma znaczenia do kogo należy pies, istotne jest kto był odpowiedzialny za opiekę nad nim. "Tu gospodarstwo rolne prowadził pan, on opiekował się całym dobrostanem zwierzęcym i nie budzi wątpliwości, że ten pies był w fatalnym stanie" - mówiła prokurator, domagając się utrzymania wyroku skazującego.
Wyrok sąd ogłosi w następnym tygodniu.