Radio Białystok | Wiadomości | Bohater serialu "Rolnicy. Podlasie" przyłapany na kradzieży sianokiszonki
Fotopułapki i nadajnika GPS użył rolnik z gminy Poświętne, by złapać złodzieja składowanych na polu bel sianokiszonki. Na gorącym uczynku złapał mieszkańca wsi położonej kilka kilometrów dalej. Okazał się nim jeden z bohaterów popularnego serialu paradokumentalnego "Rolnicy. Podlasie".
Do kradzieży doszło we wsi Marynki, w podlaskiej gminie Poświętne. Rolnik, który dzierżawił tam grunt, zauważył, że giną mu baloty z sianokiszonką składowane w tym miejscu. Pod koniec marca tego roku zainstalował kamerę z czujnikiem ruchu, a w jednym z balotów umieścił nadajnik GPS.
Na początku kwietnia czujnik zarejestrował ruch i przesłał dane na telefon komórkowy gospodarza. Ten z żoną i bratem zatrzymał na drodze mężczyznę, który ciągnikiem z przyczepą wiózł 11 balotów, ale twierdził, że wiezie paszę z innej wsi. Nadajnik GPS odnaleziony w ładunku już w obecności wezwanej na miejsce policji potwierdził, że to nieprawda.
Zatrzymany ostatecznie w trakcie dochodzenia przyznał się do kradzieży. Wartość skradzionej paszy oszacowano na 2,8 tys. zł. Podejrzanym okazał się rolnik, który brał udział w nagraniach do telewizyjnego serialu "Rolnicy. Podlasie", który prezentuje pracę i życie grupy mieszkańców wsi w województwie podlaskim.
Prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia z wnioskiem o wydanie wyroku skazującego bez przeprowadzania rozprawy i 5 tys. zł grzywny. Śledczy uznali, że okoliczności przestępstwa - wobec dowodów takich jak zapisy z kamery - nie budzą wątpliwości. Oskarżony był we wtorek (28.06) w białostockim sądzie rejonowym, ale ostatecznie nie wszedł na salę, gdzie sąd na posiedzeniu zajmował się wnioskiem. Na posiedzeniu był za to poszkodowany rolnik, który sprzeciwił się wnioskowi.
Jak powiedział potem dziennikarzom, baloty ginęły mu już od stycznia (ocenia, że łącznie nawet 100 sztuk) i podejrzewa o kradzież tę samą osobę. Przyznał, że wtedy jeszcze nie zawiadamiał policji, spodziewając się, że może nie zechcieć zająć się sprawą, więc postanowił "wziąć sprawy w swoje ręce". Jak mówił, jedna taka zafoliowana bela sianokiszonki kosztuje - w zależności od urodzaju w danym roku - od 100 do 250 zł.