Radio Białystok | Wiadomości | Policjant oskarżony o przekroczenie granic obrony koniecznej usłyszał wyrok
Umorzenie postępowania karnego, przy jednym z zarzutów warunkowe, z 2-letnim okresem próby - taki wyrok zapadł w poniedziałek (14.12) przed Sądem Rejonowym w Białymstoku w sprawie policjanta oskarżonego m.in. o przekroczenie granic obrony koniecznej.
Prokuratura chciała kary półtora roku więzienia w zawieszeniu i wypłaty zadośćuczynienia pokrzywdzonym, obrona zaś uniewinnienia. Wyrok nie jest prawomocny.
To trzeci proces dotyczący wydarzeń ze stycznia 2014 roku. Dwa wcześniejsze wyroki były uchylane przez sąd odwoławczy.
Oskarżony był funkcjonariuszem policji
Oskarżony mężczyzna, wówczas funkcjonariusz policji w jednym z białostockich komisariatów (obecnie jest na tzw. emeryturze mundurowej), był wtedy prywatnie z żoną na imprezie u znajomych. Gdy z niej wyszedł, został zaatakowany przed blokiem. Napastnicy byli przekonani (okazało się to pomyłką), że jest on jedną z osób, które wcześniej naśmiewały się z imienia psa jednego z tych mężczyzn.
Zaatakowany nie tylko bronił się, lecz także gonił napastników, bo dwaj z nich zaczęli uciekać, gdy usłyszeli sygnały nadjeżdżających radiowozów (policję zawiadomiła żona funkcjonariusza). Gdy ukryli się w mieszkaniu, napadnięty wyważył drzwi i wdarł się do środka. Tam, według aktu oskarżenia, użył gazu łzawiącego i zaatakował jednego z uciekających przed nim mężczyzn.
Oskarżony od początku nie przyznawał się do takich zarzutów. Status pokrzywdzonych mają w tym procesie obaj mężczyźni, którzy go zaatakowali, a także ojciec jednego z nich, który jest formalnym właścicielem mieszkania (chodziło o straty materialne związane z uszkodzeniami drzwi).
Kluczowa okazała się zmiana kwalifikacji prawnej zarzutów
Kluczowa dla wyroku okazała się zmiana kwalifikacji prawnej głównych zarzutów związanych z bójką przed blokiem.
Prokuratura oskarżała policjanta o "naruszenie czynności ciała lub rozstrój zdrowia" napastników i przekroczenie granic obrony koniecznej poprzez kontynuowanie tego ataku, gdy oni już uciekli do bloku. Sąd po przeprowadzeniu postępowania dowodowego uznał, iż można mówić jedynie o naruszeniu nietykalności, co jest ścigane z oskarżenia prywatnego. A karalność za takie przestępstwo już się przedawniła, w tym wątku sąd umorzył więc postępowanie.
Warunkowo zaś, na dwuletni okres próby, sąd umorzył sprawę dotyczącą uszkodzenia mienia (w czasie wtargnięcia do mieszkania). Oskarżony ma zapłacić 600 zł za szkody oraz koszty postępowania (ustanowienie pełnomocnika oskarżycieli posiłkowych) w kwocie blisko 7 tys. zł.
"Każdy w takiej sytuacji ma prawo się bronić"
Uzasadniając wyrok sędzia Piotr Markowski mówił, że dowody jednoznacznie wskazują, iż to oskarżony został zaczepiony i zaatakowany pod blokiem, doszło do bójki, a ciosy i kopnięcia były zadawane z dużą siłą. "Oskarżony miał prawo się bronić (...), każdy w takiej sytuacji ma prawo taki atak odpierać i było to w pełni uprawnione" - mówił sędzia, odwołując się do przepisów o obronie koniecznej.
Dodał, że w takiej sytuacji trudno miarkować siłę uderzeń.
Mamy kilku napastników i skoro dochodzi do zadawania przez nich uderzeń, to w pełni uprawnione jest zadawanie uderzeń w takiej samej postaci i w takiej sile, żeby doprowadzić do ustania ataku - mówił sędzia Markowski.
Sędzia powiedział, że jeśli w takiej sytuacji dochodzi np. do kopania leżącego, ale jest drugi przeciwnik, to chodzi o wyeliminowanie możliwości powtórnego ataku przez tego, który już leży. "Mam prawo to robić z taką siłą, żeby go po prostu wyeliminować" - dodał.
Pościg za napastnikami nie zalicza się do obrony koniecznej
Sąd uznał jednak, że dalsze zdarzenia nie mają już oparcia w przepisach o obronie koniecznej. Chodzi o pościg za napastnikami, którzy uciekli do klatki swego bloku. Sąd uznał, że trudno ustalić, czy i jakich obrażeń doznali ci mężczyźni (zasięgnął w tej sprawie dodatkowej opinii biegłych), gdy doszło do ataku po wyważeniu drzwi mieszkania. Jednocześnie sąd przyjął, że oskarżony użył gazu.
Z moralnego punktu widzenia sąd nie popiera zachowania oskarżonego. Bo jako funkcjonariusz policji powinien on wiedzieć, że ustał atak, jest na miejscu policja, ja spożywałem alkohol, więc nie będę się za to brał - mówił sędzia Markowski, odnosząc się do zarzutu związanego z atakiem już w bloku.
Zaznaczył, że szkoda materialna nie była duża, sprawca był niekarany z nienaganną opinią w pracy, do tego już niejako poniósł karę, bo odszedł ze służby. W tej sytuacji uznał, że są przesłanki do warunkowego umorzenia postępowania.