Radio Białystok | Wiadomości | Proces oskarżonego o udział w oszustwach "na wnuczka" sprzed kilkunastu lat
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w środę (10.06) proces mężczyzny oskarżonego o udział w oszustwach zorganizowanej grupy przestępczej działającej metodą "na wnuczka". Trzech innych jej członków już 9 lat temu zostało prawomocnie skazanych. 43-latka dopiero w ubiegłym roku zatrzymano w Wielkiej Brytanii i przekazano do Polski.
Ofiarami oszustów padały kobiety
Pokrzywdzone działalnością oszustów (dokonane przestępstwa lub usiłowania) były 22 kobiety, do których w 2008 roku przestępcy dzwonili, podając się za osobę z bliskiej rodziny. Wyłudzone od poszczególnych osób kwoty wahały się od 4 tys. zł do 21 tys. zł.
Grupa działała w różnych miastach Polski w identyczny sposób, w jednym miejscu jej członkowie przebywali 1-2 dni. Wytypowana z książki telefonicznej osoba, która - w ocenie przestępców - powinna być w podeszłym wieku, była przez nich przekonywana, że dzwoni np. jej wnuk, który ma pilną potrzebę finansową.
Seniorzy oddawali wszystko, co mieli
Zmieniony głos, inny niż wnuka, rozmówca tłumaczył najczęściej chorobą. Potem mówił, że po pieniądze przyjdzie jego kolega. Starsi ludzie oddawali oszustom oszczędności wielu lat, likwidując nawet lokaty w bankach. Dopiero po fakcie sprawdzali, czy bliscy rzeczywiście wysyłali kogoś po pieniądze. Poszkodowani to m.in. mieszkańcy Białegostoku, Ostrowa Wielkopolskiego, Augustowa, Sanoka i Lublina.
Przestępcy wpadli właśnie w Lublinie (jedna z kobiet, którą chcieli oszukać, zawiadomiła policję). W 2011 roku zapadły prawomocne wyroki wobec trójki zidentyfikowanych i zatrzymanych oszustów; sąd skazał ich na kary od 1,5 roku oraz 5 lat więzienia, mieli też obowiązek naprawienia szkód w całości.
Oszust był poszukiwany w całej Europie
Czwarty z członków tej grupy ukrywał się, poszukiwany był przez wiele lat na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania. W 2019 roku udało się go zatrzymać w Wielkiej Brytanii; przekazanie go do Polski pozwoliło zakończyć śledztwo.
W środę (10.06) ruszył jego proces; mężczyzna narodowości romskiej jest recydywistą, był w przeszłości karany również na oszustwa. W Polsce nie ma stałego miejsca zamieszkania, nie ma zawodu, od przewiezienia go do Polski jest tymczasowo aresztowany (sąd przedłużył mu ten areszt do połowy października).
Mężczyzna przyznał się, ale potem wycofał zeznania
Na początku procesu mężczyzna złożył wniosek o wydanie wyroku bez przeprowadzania postępowania dowodowego. Twierdził, że się przyznaje i chce poddać się karze, ostatecznie jednak stwierdził, że nie brał udziału w tego typu oszustwach i nie zna innych osób, skazanych za to wcześniej.
Pytany przez sąd, do czego się w takim razie przyznaje, odparł, że do tego, iż na swoje imię i nazwisko odbierał pieniężne przekazy, które miał mu wysłać jego brat. "Te pieniądze nie były z przestępstwa. Ile ich było, nie pamiętam. Odebrałem je w Londynie raz lub dwa" - wyjaśniał. Mówił też, że w wielu miastach wymienionych w zarzutach nie był, a jeśli był - to jedynie turystycznie. Jeśli odbierał przekazem jakieś pieniądze, to wyłącznie od rodziny. Od 2008 roku mieszkał w Wielkiej Brytanii, twierdzi, że w tym czasie nie był tam karany.
Ponieważ na rozprawę nie stawił się żaden z wezwanych świadków, w tym mężczyźni już wcześniej skazani za te przestępstwa, sąd na wniosek prokuratury odroczył sprawę do połowy sierpnia. Zawiadomienia ma tym świadkom dostarczyć tym razem nie poczta, a policja.
Wieloletnia sprawa
Sprawa dotyczy przestępstw sprzed kilkunastu lat, a mimo to wciąż notowane są tego typu oszustwa, obecnie również w wersjach modyfikowanych, gdy dzwoniący do starszych osób przestępcy podają się np. za policjantów. Mówią najczęściej o wypadku kogoś bliskiego, proszą o gotówkę za załatwienie sprawy, np. uniknięcie więzienia. Następnie informują ofiarę, że przyślą kogoś po odbiór gotówki.
Policja apeluje o ostrożność i rozwagę w kontaktach z nieznajomymi, którzy przychodzą do domu bądź dzwonią, podając się za członków rodziny, znajomych lub za pracowników różnych instytucji. Przestrzega przed przekazaniem jakichkolwiek pieniędzy czy innych rzeczy wartościowych osobom obcym.
Do takich przestępstw jednak wciąż dochodzi. Np. w marcu 85-letnia mieszkanka Łomży przez dwa dni przekazywała przestępcom pieniądze, w sumie 100 tys. zł, bo uwierzyła, że pomaga synowi, który miał rzekomo spowodować wypadek.