Radio Białystok | Wiadomości | Prokuratura sprawdza, czy były fałszowane dokumenty ws. zagranicznego wyroku wobec Białorusina
Stołeczna prokuratura bada, czy doszło do przestępstwa przeciwko polskiemu wymiarowi sprawiedliwości i próby doprowadzenia Białorusina, od kilkunastu lat przebywającego w Polsce, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem. Chodzi o sprawę wykonalności w naszym kraju wyroku cywilnego sądu białoruskiego.
Chodzi o Białorusina Andrieja Żukowca
W kwietniu Sąd Okręgowy w Białymstoku oddalił wniosek o stwierdzenie wykonalności takiego wyroku. Uznał, że nie ma dowodów, by pozwany o zapłatę zaległych kredytów miał w tamtym procesie możliwość obrony swoich praw.
Chodzi o Białorusina Andrieja Żukowca (zgadza się na podawanie w mediach swoich danych), który w 2001 roku został zatrzymany w Białymstoku w związku z poszukiwaniem go listem gończym na Białorusi. Białostocki sąd apelacyjny uznał wówczas wydanie go temu krajowi - ze względu na związki Żukowca z tamtejszą opozycją - za prawnie niedopuszczalne, oceniając, że nie ma tam szans na uczciwy proces.
Białoruskie organa ścigania nadesłały wówczas materiały do Polski, a śledztwo prowadziła i akt oskarżenia do sądu skierowała Prokuratura Okręgowa w Białymstoku. Oskarżyła mężczyznę o oszustwo przy uzyskaniu prawie 700 tys. dolarów kredytów w swoim kraju.
Żukowiec od początku śledztwa nie przyznawał się do zarzutów
Andriej Żukowiec od początku śledztwa i przed sądem nie przyznawał się do zarzutów i przekonywał, że nadesłane z Białorusi dowody przeciw niemu są sfałszowane, a sprawa ma związek z jego działalnością w antyłukaszenkowskiej opozycji.
Jego proces karny był jedną z najdłuższych spraw prowadzonych przez białostockie sądy - po raz pierwszy akt oskarżenia trafił do Sądu Rejonowego w Białymstoku w 2006 r. (potem wracał też do prokuratury, zmieniała się również właściwość sądów), zaś wyrok w I instancji zapadł w 2013 r. Sąd uznał wtedy winę Andrieja Żukowca i skazał go na 3 lata więzienia i 15 tys. zł grzywny.
Rozpatrując apelację samego Andrieja Żukowca i jego obrońcy, Sąd Okręgowy w Białymstoku uchylił w lutym 2014 roku wyrok i prawomocnie umorzył sprawę. Uznał, że nie był spełniony tzw. warunek podwójnej karalności. Chodziło o to, że - co podnoszono w apelacjach - przestępstwa zarzucane Żukowcowi już się przedawniły na Białorusi, a warunkiem odpowiedzialności przed sądem polskim jest uznanie czynu za przestępstwo również w miejscu jego popełnienia.
Jednocześnie jednak w uzasadnieniu wyroku sąd okręgowy zwracał uwagę, że nie było podstaw do uniewinnienia, jak chciał oskarżony.
Do sądu w Białymstoku trafił wniosek białoruskiego banku
W marcu do Sądu Okręgowego w Białymstoku trafił - za pośrednictwem polskiego Ministerstwa Sprawiedliwości - wniosek jednego z białoruskich banków, z siedzibą w Mińsku, o stwierdzenie wykonalności orzeczenia sądu białoruskiego w cywilnej sprawie przeciwko Żukowcowi. Okazało się, że takie orzeczenie, na mocy którego Żukowiec miałby zapłacić ponad 700 tys. dolarów z tytułu zaciągniętych kredytów, zapadło w Mińsku w czerwcu 2017 roku.
Zgodnie z Kodeksem postępowania cywilnego, orzeczenia sądów państw obcych w sprawach cywilnych, nadające się do wykonania w drodze egzekucji, stają się tytułami wykonawczymi po stwierdzeniu ich wykonalności przez polski sąd. W ramach tej procedury musi on m.in. zbadać, czy nie ma przeszkód, np. pozbawienia możliwości obrony. Jeśli stwierdza, że występuje któraś z wymienionych w kpc przesłanek, nie uznaje wyroku.
Po zbadaniu tych przesłanek sąd oddalił wniosek; uznał, że wnioskodawca (bank) nie przedstawił dowodu na to, że pozwany Białorusin był informowany o rozprawie oraz że został mu doręczony pozew. Z tego względu sąd uznał, że uczestnik postępowania został pozbawiony możliwości obrony swoich praw. Od połowy czerwca postanowienie to jest już prawomocne - poinformowało w środę PAP biuro prasowe białostockiego sądu okręgowego.
Po tej sprawie Andriej Żukowiec złożył zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa przez białoruską tłumaczkę, z języka rosyjskiego na polski dokumentów, które z Mińska trafiły do Ministerstwa Sprawiedliwości oraz przez sędziego Sądu Rejonowego w tym mieście. Jak wynika z udostępnionego przez Żukowca zawiadomienia, zarzuca on im, że fałszowali dokumenty do postępowania sądowego o uznanie i wykonalność wyroku w Polsce.
W oparciu o zlecone, uwierzytelnione tłumaczenie dokumentów, wskazuje on w zawiadomieniu, że wszystkie zmiany w tekście, w trakcie tłumaczenia, były na jego niekorzyść i wprowadzały w błąd Ministerstwo Sprawiedliwości i sądy. Chodziło np. o nazwy banków uprawnionych do występowania z powództwem, ale też - jak podnosi Żukowiec w zawiadomieniu - informacje dotyczące kwestii powiadomienia go o wyroku na Białorusi.
Andriej Żukowiec mówił na początku kwietnia, że o sprawie dowiedział się dopiero wtedy, gdy dostał korespondencję z polskiego sądu. Podkreślał i powtórzył to w zawiadomieniu do prokuratury, że nie posiada żadnych dokumentów uprawniających do wyjazdu na Białoruś i nie wyjeżdża tam od prawie dwudziestu lat. W Polsce przebywa na podstawie karty stałego pobytu.
Po postępowaniu sprawdzającym Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów postanowiła wszcząć śledztwo z zawiadomienia Żukowca, w sprawie usiłowania doprowadzenia go do niekorzystnego rozporządzenia mieniem; chodzi o łączną kwotę ponad 750 tys. dolarów poprzez "przedłożenie fałszywego tłumaczenia wniosku" o uznanie i wykonanie w Polsce wyroku wraz z "poświadczającym nieprawdę" wyrokiem sądu w Mińsku.