Radio Białystok | Wiadomości | Zabójstwo sprzed 8 lat w Bielsku Podlaskim - sąd chce nowej opinii biegłych
Potrzebna jest nowa opinia psychiatryczno-psychologiczna w sprawie mężczyzny oskarżonego o zabójstwo żony - zdecydował w piątek (19.04) Sąd Okręgowy w Białymstoku uwzględniając wniosek prokuratury. Do zabójstwa doszło 8 lat temu, zwłoki zmarłej udało się odnaleźć dopiero wiosną 2018 r.
Za zbrodnię odpowiada 53-letni mąż kobiety
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku za zbrodnię odpowiada 53-letni mąż kobiety. W lutym 2011 roku 41-latka nagle zniknęła. Jej mąż twierdził (i taką wersję przedstawiał rodzinie, sąsiadom i znajomym), że porzuciła bliskich, wyjechała za granicę i nie ma z nią kontaktu. Nikt z rodziny nie zgłosił zaginięcia kobiety.
W 2016 r. mężowi zaginionej postawiono zarzut zabójstwa. Trafił wtedy na krótki czas do aresztu. Opuścił go po złożeniu zażalenia przez obrońcę. Wciąż nie odnaleziono ciała zmarłej, kluczowego dowodu potwierdzającego, że doszło do zbrodni. Nowy trop pojawił się dopiero w maju 2018 r., po odnalezieniu ciała zakopanego w lesie koło Bielska Podlaskiego. Zwłoki były zawinięte w dywan i zakopane głęboko pod ziemią.
Po przeprowadzeniu sekcji i uzyskaniu opinii biegłego, potwierdzono, że to zwłoki zaginionej. Z ustaleń biegłego wynikało, że kobieta została co najmniej dwukrotnie pchnięta nożem. Wtedy ponownie zatrzymano męża zmarłej, a zarzut zabójstwa (postawiony mu już wcześniej) został zmodyfikowany o opis związany z odnalezieniem zwłok. Według prokuratury, sprawca działał z zamiarem bezpośrednim zabójstwa.
Przez całe postępowanie przygotowawcze mężczyzna nie przyznawał się do zabójstwa. Dla uwiarygodnienia wersji o nagłym wyjeździe i porzuceniu rodziny, złożył nawet za żonę – drogą elektroniczną – zeznanie podatkowe za rok 2010. Potem mężczyzna zmieniał wyjaśnienia i przyznał, że wiedział o śmierci żony - twierdził jednak, że kobieta padła ofiarą nieszczęśliwego wypadku (miała spaść ze schodów).
Oskarżony przyznał się do zabójstwa
Ostatecznie przed sądem oskarżony przyznał się do zabójstwa. Mówił, że przez wiele lat w małżeństwie były problemy, żona wpadła w złe towarzystwo, zaczęła znikać z domu nawet na kilka dni, przepijać pieniądze, zadłużać się w bankach i u znajomych, była widywana w niedwuznacznych sytuacjach z mężczyznami. W domu dochodziło z tego powodu do awantur, wzywana była policja.
Według wersji przedstawionej przez 53-latka przed sądem, w nocy z 19 na 20 lutego 2011 roku żona wróciła do domu i wszczęła awanturę. Mówił, że w pewnym momencie kobieta chwyciła kuchenny nóż i zaczęła mu grozić śmiercią. On jej nóż odebrał i próbował żonę odepchnąć. Ta trzymała go jednak dwiema rękami za ubranie i gdy upadła na plecy, on upadł na nią. Nóż wbił się w lewy bok kobiety, która zmarła na miejscu.
Kilka tygodni temu biegli z zakresu medycyny sądowej wersję o jednym przypadkowym ciosie uznali za nieprawdopodobną. Lekarze są bowiem przekonani, że były dwa niezależne od siebie ciosy.
W piątek dodatkową opinię przedstawił przed sądem zespół biegłych z zakresu psychologii i psychiatrii. Jego pierwsza opinia dotycząca oskarżonego pochodziła z listopada 2016 roku, nie wynikało z niej, by można było w tej sprawie mówić o istotnym tle psychiatryczno-psychologicznym sprawy.
W piątek - wziąwszy pod uwagę ostatnie wyjaśnienia oskarżonego - uznali jednak, iż można rozważać stan afektu fizjologicznego i sytuację nazywaną w psychologii "mechanizmem ostatniej kropli" (czyli tzw. przelanie czary goryczy), kiedy to jakiś czynnik wyzwala gwałtowne emocje gromadzone od dłuższego czasu.
Zastrzegali, że podstawą do takich twierdzeń jest ostatnia wersja zdarzeń przedstawiona przez 53-latka (czyli, że żona miała w ręku nóż i groziła śmiercią - PAP). Jednocześnie uznali za możliwe do przyjęcia, że po takim momencie działania pod wpływem afektu nastąpiło otrzeźwienie i racjonalne myślenie, które przejawiało się w zorganizowanych działaniach związanych z ukryciem zwłok i późniejszą wersją o rzekomym wyjeździe żony. Nie wykluczyli też, że po zdarzeniu sprawca mógł mieć w pamięci luki (fragmentaryczność zapamiętywania).
Kodeks karny penalizuje sytuację zabójstwa dokonanego pod wpływem "silnego wzburzenia usprawiedliwionego okolicznościami"; przewiduje karę od roku do 10 lat więzienia. Przy obecnie postawionym zarzucie oskarżonemu grozi nawet dożywocie.
Prokuratura: opinia biegłych zawiera wewnętrzne sprzeczności
Prokuratura uznała, że opinia biegłych zawiera wewnętrzne sprzeczności i złożyła wniosek o opinię zupełnie nową, opartą o cały zebrany dotąd materiał dowodowy i uwzględniającą też wszystkie wersje przedstawione przez oskarżonego. W ocenie prokurator Agnieszki Kalisz-Kapelko, biegli w swojej opinii uzupełniającej zupełnie pominęli okoliczności wskazywane przez świadków, a oparli się wyłącznie na wersji oskarżonego. "Zupełnie została w tym pominięta postać pokrzywdzonej" - powiedziała potem dziennikarzom. W jej ocenie, biegli bazowali na niepełnym materiale dowodowym.
Ostatecznie sąd uwzględnił ten wniosek; zamierza powołać w tej sprawie zespół biegłych z Lublina. Jak uzasadniał sędzia Wiesław Żywolewski, biegli mają m.in. ocenić, czy oskarżony mógł działać w afekcie (stanie silnego wzburzenia) i czy miał zdolność oceny czynu, mógł rozpoznać jego znaczenie i pokierować swoim postępowaniem. "W ocenie sądu, zachodzi pewnego rodzaju sprzeczność wewnętrzna w treści opinii (...) sporządzonej w niniejszej sprawie" - mówił sędzia. Nie wykluczył, że sprzeczność w opinii wynikać może z tego, że w 2016 roku biegli mieli do dyspozycji część materiału, który do teraz znacznie się rozrósł.
Ponieważ nie wiadomo, ile czasu zajmie przygotowanie nowej opinii, proces został odroczony bezterminowo.