Radio Białystok | Wiadomości | Proces o uprowadzenie i zabójstwo 27-latka - w kwietniu możliwe zakończenie w I instancji
Ostatniego świadka zamierza przesłuchać w połowie kwietnia sąd w procesie dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o uprowadzenie, rozbój i zabójstwo 27-latka, który prowadził w Białymstoku kilka sklepów. Jego zwłoki odnaleziono po kilku dniach od zaginięcia, niemal 30 km od miasta.
Jeśli strony nie złożą na kwietniowej rozprawie kolejnych wniosków dowodowych uwzględnionych przez sąd, powinno wówczas dojść do zamknięcia przewodu sądowego.
Pobili i zamordowali na leśnym parkingu
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, w nocy z 25 na 26 stycznia 2017 r. młody przedsiębiorca prowadzący kilka sklepów został uprowadzony i wywieziony za miasto, a tam pobity. Sprawcy zabrali mu kluczyki do samochodu bmw, wrócili po ten wóz, przesiedli się do niego wraz z ofiarą, przez kilka godzin ją wozili, a potem zamordowali na leśnym parkingu koło kolonii Wojszki, zadając kilkanaście ciosów nożem.
Tam też zwłoki ukryli w zagłębieniu terenu nad Narwią. Kilka dni później odnalazła je przypadkowa osoba. Mężczyzny szukała już w tym czasie policja i rodzina, która m.in. rozwieszała ogłoszenia i umieszczała apele w internecie. Zainteresowała też sprawą lokalne media.
Sprawcy uciekli skradzionym autem do Belgii
Według ustaleń śledztwa, podejrzani po zabójstwie uciekli skradzionym bmw do Belgii. Jeden z nich szybko wrócił do Polski, w lutym 2017 r. został zatrzymany w Białymstoku, drugiego - na podstawie Europejskiego Nakazu Aresztowania - w podobnym czasie zatrzymano w Belgii i przekazano polskim organom ścigania.
Prokuratura przyjęła, że sprawcy, którzy znali ofiarę, działali z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, a czyn ten był połączony z rozbojem, bo zabrali samochód zamordowanego i jego portfel, w którym było kilka tysięcy złotych.
Z uzasadnienia aktu oskarżenia wynika, że przynajmniej z jednym z oskarżonych łączyły ofiarę interesy. Miała od niego kupować rzeczy niewiadomego pochodzenia, a także produkty zawierające substancje psychoaktywne, czyli tzw. dopalacze.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
Obaj oskarżeni są tymczasowo aresztowani. Nie przyznają się do zarzutów. To mężczyźni w wieku 27 i 30 lat, bez zawodu, pracujący dorywczo i karani. Zapewniają, że nie mają nic wspólnego ze zbrodnią. Jeden z nich twierdzi też, że dowiedział się o niej od znajomych podczas pobytu w Belgii. Ich wyjaśnienia ze śledztwa są lakoniczne, na pierwszej rozprawie nie składali wyjaśnień i nie odpowiadali na pytania stron.
W czwartek Sąd Okręgowy w Białymstoku zamierzał przesłuchać ostatnią grupę świadków wskazanych przez prokuraturę; dwóch z nich się jednak nie stawiło.
Zadali 12 ciosów
Dodatkową opinię złożył na rozprawie biegły medycyny sądowej. Był pytany przez sąd o obrażenia na ciele zamordowanego. To m.in. dwanaście ciosów zadanych ostrym narzędziem, najprawdopodobniej nożem. Lekarz mówił, wnioskując z ran, które badał, że było to narzędzie z długim na około 15 cm i szerokim na 2-2,5 cm ostrzem. Dwie z tych ran, jedną w obrębie klatki piersiowej, drugą w okolicach wątroby, określił jako śmiertelne. Były też rany wskazujące na to, że mężczyzna zasłaniał się przed atakiem. Lekarz nie wykluczył (choć tego nie przesądził), że osób zadających ciosy mogło być więcej niż jedna.
"Śmierć nastąpiła maksymalnie w kilka minut" - dodał biegły. Ocenił, że ułożenie ran kłutych wskazuje, iż zostały zadane wtedy, gdy ofiara leżała na ziemi, a napastnik pochylił się lub przykląkł. Lekarz przypomniał, że były też obrażenia głowy i twarzy wskazujące na bicie. Uznał za możliwą wersję, że wskutek tych ciosów mężczyzna upadł i wtedy zadawano mu ciosy nożem.