Radio Białystok | Wiadomości | Oskarżeni w procesie o uprowadzenie i zabójstwo nie przyznają się do winy
W Białymstoku rozpoczął się w środę proces dwóch młodych mężczyzn oskarżonych o uprowadzenie, rozbój i zabójstwo. Zamordowany w styczniu 2017 r. 27-latek prowadził w mieście kilka sklepów. Jego zwłoki odnaleziono po kilku dniach od zaginięcia, blisko 30 km od Białegostoku.
Według aktu oskarżenia Prokuratury Okręgowej w Białymstoku w nocy z 25 na 26 stycznia 2017 r. mężczyzna został uprowadzony i wywieziony za miasto, a tam pobity. Następnie sprawcy zabrali mu kluczyki do samochodu BMW, wrócili po ten wóz, przesiedli się do niego wraz z ofiarą, przez kilka godzin ją wozili, a potem zamordowali na leśnym parkingu koło kolonii Wojszki, zadając kilkanaście ciosów nożem.
Tam też zwłoki ukryli w zagłębieniu terenu nad Narwią. Kilka dni później odnalazła je przypadkowa osoba. Mężczyzny szukała już w tym czasie policja i rodzina, która m.in. rozwieszała ogłoszenia i umieszczała apele w Internecie. Zaginięciem Dawida zainteresowała lokalne media.
Według ustaleń śledztwa podejrzani po zabójstwie uciekli skradzionym bmw do Belgii. Jeden z nich szybko wrócił do Polski, w lutym 2017 r. został zatrzymany w Białymstoku, drugiego – na podstawie europejskiego nakazu aresztowania – w podobnym czasie zatrzymano w Belgii i przekazano polskim organom ścigania.
Prokuratura przyjęła, że sprawcy, którzy znali ofiarę, działali z zamiarem bezpośrednim zabójstwa, a czyn ten był połączony z rozbojem, bo zabrali samochód zamordowanego i jego portfel, w którym było kilka tysięcy złotych. Za motyw zbrodni uważa wzajemne rozliczenia finansowe.
Obaj oskarżeni są tymczasowo aresztowani. Nie przyznają się do zarzutów. To mężczyźni w wieku 27 i 30 lat, bez zawodu, pracujący dorywczo i karani. Zapewniają, że nie mają nic wspólnego ze zbrodnią. Jeden z nich twierdzi też, że dowiedział się o niej od znajomych w trakcie pobytu w Belgii. Ich wyjaśnienia ze śledztwa są lakoniczne, w środę przed sądem również nie składali wyjaśnień i nie odpowiadali na pytania stron.
Status oskarżycieli posiłkowych mają rodzice zmarłego i jego siostra, która pracowała u brata prowadzącego wówczas osiem osiedlowych sklepów spożywczych.
W dniu zaginięcia brat był obserwowany, nie wiem, przez kogo. Dowiedziałam się o tym po jego zaginięciu
– mówiła w środę przed białostockim sądem okręgowym.
W jej zeznaniach ze śledztwa pojawił się wątek narkotyków. Dopytywał o to obrońca jednego z oskarżonych. Chodziło o słowa o tym, że jej brat trafił w 2015 r. do szpitala z objawami przedawkowania.
Nie wiem, czy mógł się wplątać w jakiś biznes narkotykowy, ale nie wykluczam tego
– mówiła w prokuraturze siostra zmarłego, co odczytał w środę sąd.
Z uzasadnienia aktu oskarżenia wynika, że przynajmniej z jednym z oskarżonych Dawida łączyły interesy. Miał od niego kupować rzeczy niewiadomego pochodzenia, ale też produkty zawierające substancje psychoaktywne, czyli tzw. dopalacze.
Jego matka mówiła przed sądem, że syn był człowiekiem ufającym ludziom. Bliscy niewiele mogli jednak powiedzieć o samych okolicznościach zaginięcia i śmierci mężczyzny. Siostra zeznała, że – tuż przed zaginięciem – monitoring jednego ze sklepów zarejestrował moment rozmowy Dawida z dwoma mężczyznami. Przynajmniej jeden z nich został rozpoznany. To jeden z oskarżonych.
Sąd odroczył proces do przyszłego tygodnia. Zeznawać mają wówczas kolejni świadkowie.