Radio Białystok | Wiadomości | Białostocki sąd ponownie bada, czy podczas kilku licytacji doszło do zmowy przetargowej
Zdaniem prokuratury i pokrzywdzonych był w zmowie, by uniemożliwić licytację komorniczą. Zdaniem głównego oskarżonego, nie ma na to żadnych dowodów. Przed Białostockim Sądem Okręgowym zakończył się proces odwoławczy w sprawie podlaskiego przedsiębiorcy Eugeniusza B. i trzech jego znajomych.
Mężczyźni uczestniczyli w licytacjach komorniczych majątku zadłużonego przedsiębiorcy i je wygrywali, jednak nie kupowali później wylicytowanych działek. Prokuratura ustaliła, że działali w zmowie z dłużnikiem, który w ten sposób chciał uniknąć sprzedaży gruntów – mówi prokurator Jacek Sienkiewicz.
- Szkoda, jaka została popełniona tymi czynami to są kwoty wylicytowanych działek, które nie zostały opłacone. I to jest szkoda, jaką ponieśli wierzyciele, którzy nie zostali zaspokojeni na skutek tych licytacji, które zostały przeprowadzone. Natomiast oskarżony w dalszym ciągu był właścicielem tych nieruchomości - dodaje Jacek Sienkiewicz.
Chodziło o trzy licytacje działek o łącznej wartości przekraczającej milion złotych. Dla głównego oskarżonego prokurator domaga się kary roku więzienia bez zawieszenia. Argumenty te przed sądem odpierał obrońca oskarżonych, mecenas Stanisław Skalimowski. Jego zdaniem, nie był a to żadna zmowa, a jedynie nietrafione decyzje zakupowe oskarżonych, bo nie wywiązując się z licytacji tracili po 10 procent wadium.
- Sąd jakby a priori uznaje, że porozumienie dotyczyło jakiegoś zamiaru przestępczego. Ale przecież nie musiało tak być. A czy nie mogło być tak: kupcie te moje działki, a ja z wami może się w przyszłości rozliczę i je odzyskam w ten sposób. To jest porozumienie dotyczące jakiegoś działania biznesowego, mniej czy bardziej racjonalnego - mówi mecenas.
Kilka miesięcy temu sąd pierwszej instancji wszystkich oskarżonych skazał na więzienie w zawieszeniu i grzywny. Prawomocny wyrok ma zapaść 13 grudnia.