Radio Białystok | Felieton | Ceny prądu - felieton Marka Gąsiorowskiego
Sygnały jakie docierają ze Stanów Zjednoczonych po prezydenckich wyborach wyraźnie wskazują na to, że obecna administracja USA sprawę czystej energii spycha na margines. Będziemy wydobywać to złoto, które mamy pod nogami - tak prezydent Donald Tramp mówił o surowcach energetycznych - o ropie, gazie i węglu. Czy takie podejście amerykańskich władz wpłynie na cenę energii jaką płaci polski odbiorca?
Akurat te surowce energetyczne, o których mówił prezydent Trump są w Europie w odwrocie. Stary kontynent stawia na czystą energię i stąd głownie płynie prąd do odbiorców. Ropa, węgiel i gaz przegrywają z energią atomową, OZE i z elektrowniami wodnymi, a właśnie z tych źródeł płynie prawie 75 proc. europejskiego prądu.
Struktura produkcji energii w Polsce jest odwrotna. Około trzech czwartych zasilania pochodzi od węgla - ten sposób produkcji mocy jest objęty opłatą za emisje CO2. Ta opłata to około 30-40 proc. obecnej ceny i jej udział w kosztach i opłatach będzie rósł. Zgodnie z planami Unia ogranicza prawa do emisji co roku o 5 proc. I dlatego u nas prąd jest drogi, a będzie jeszcze droższy, zwłaszcza, że transformacja energetyczna nad Wisłą przebiega zbyt wolno.
Lada moment - najpóźniej w 2028 roku - w życie wejdzie program ETS 2. To da nowy impuls do kolejnych wzrostów kosztów i cen, gdyż opłatami emisyjnymi mają być objęte transport i budynki. Te ostatnie muszą być obowiązkowo ocieplone. Szacuje się, że każde gospodarstwo domowe w Polsce na energię wyda wówczas o ponad 1500 zł rocznie więcej przy tanich uprawnieniach do emisji i do ponad 7 tys. zł rocznie przy bardzo drogich uprawnieniach. Cała gospodarka odczuje wzrost kosztów w wysokości 21 mld zł rocznie przy tanich cenach praw do emisji i do 96 mld zł przy ekstremalnie drogich. Budzi to opór polityczny, gdyż takie koszty energii uczynią naszą gospodarkę niekonkurencyjną, a koszty życia będą nie do zaakceptowania. Owszem, na końcu tej drogi jest czyste środowisko i bardzo tania energia, ale wiele krajów tego celu nie osiągnie, bo nie będzie tych państw na to stać.
Już teraz energia drożeje w piorunującym tempie. Od 2021 r. do dziś ceny w przypadku gospodarstw domowych wzrosły 2,5 krotnie, ale najgorsze jak widać przed nami. Nie zmieni tego nawet zwiększona podaż węglowodorów z USA i co za tym idzie obniżka cen tychże surowców na rynkach.
W Unii za wartość 1 kw. mocy odpowiadają głównie europejskie regulacje, a te można zmienić tylko drogą politycznych negocjacji. EST2 nie chce Polska, nie chce Słowacja, za chwilę dołączą kolejne państwa - niemal wszędzie oznacza to znaczący wzrost kosztów życia. Wiadomo, że narzucone przez system prawny Unii opłaty emisyjne już teraz czynią europejską gospodarkę niekonkurencyjną. Wszystko dzieje się w imię idei, która wydaje się być słuszna, bo kto nie chce czystego i zdrowego powietrza. Jednak, żeby skutecznie wprowadzić taką wizję - sama Europa to za mało, tak musi myśleć cały świat. Na razie Stary kontynent naśladowców w tej kwestii nie ma, bo to nikomu się nie opłaca, przynajmniej w krótkiej perspektywie.
Zresztą bardzo wielu ludzi nie widzi sensu tak wielkich i kosztownych zmian, które tak naprawdę nie wiadomo kiedy przyniosą oczekiwane efekty. Wielu z nas spełnienia idei o idealnie czystym środowisku nie doczeka.
Nie znaczy to jednak, że pozyskiwania energii z czystych bez emisyjnych źródeł nie należy rozwijać, wręcz przeciwnie. Jeśli te technologie staną się powszechne i ekonomicznie - opłacalne z perspektywy odbiorców, to nie będą potrzebne żadne kary, podwyższone opłaty i inne przymusowe środki. Ludzie sami pójdą drogą czystej energii. Ale na to musimy jeszcze trochę poczekać.