Radio Białystok | Felieton | Masło z rezerw - felieton Adama Dąbrowskiego
Rządowa Agencja Rezerw Strategicznych ogłosiła przetarg na tysiąc ton masła. Ma to ustabilizować rynek cen tego produktu, które w ciągu roku wzrosły nawet o ponad 20 proc. No i stały się jednym z głównych tematów dyskusji - i prywatnych, i publicznych.
Rządowa Agencja Rezerw Materiałowych zamierza sprzedawać mrożone masło ze swoich rezerw żywnościowych za nie mniej niż prawie 30 zł za kilogram.
Czyli cena kostki masła (netto i bez opakowania) wynosić będzie od 5 do 6,5 zł. To zależy oczywiście od tego jakiej wielkości kostki będą z niego formowane - takie 200-gramowe, czy nieco mniejsze. Bo o tych ćwierćkilogramowych to już tylko dziadkowie wnukom na dobranoc opowiadają.
Przypomnę, że to cena, której rządowa agencja oczekuje za produkt zmrożony w 25-kilogramowych blokach, które następnie trzeba poporcjować i jakoś chyba zawinąć. Biorąc pod uwagę, że dojść do tego będą musiały jeszcze koszty transportu i marże pośredników oraz sklepów, nie wiem czy takie "strategiczne zamrożone" masło będzie jakoś wyraźnie różniło się ceną od tego świeżego. Bo takie można kupić za około 7,50 zł, a jak kupuje się w niektórych sklepach od razu trzy sztuki, to z dyskontową aplikacją nawet po 5 zł za kostkę. Czyli w takiej cenie, jak agencja teraz zamierza wyprzedawać swoje zapasy.
Druga sprawa to ilość tego "ratunkowego" masła. Tysiąc ton robi wrażenie, ale po podzieleniu na 200-gramowe kostki robi się ich 5 mln. Czyli średnio w całej Polsce jakoś jedna kostka na dwie rodziny?
Trzecia wreszcie sprawa to brak granic w strefie Schengen i wolność eksportu.
Bo o ile u nas straszy się, że cena kostki masła przekroczy psychologiczny próg 10 zł, to u naszych sąsiadów - i u tych z południa, i u tych z zachodu już teraz kosztuje ona około 12 zł. Rachunek ekonomiczny jest o wiele prostszy niż pomysł na to jak zatrzymać to "rezerwowe" masło w Polsce.
Ale jeśli już mowa o pomysłach, to ten, żeby normować sytuację na rynku przez interwencję rządowej agencji nasunął mi dwa skojarzenia.
Pierwsze związane jest z Państwowym Bankiem Zbożowym opisanym przez Tadeusza Dołęgę-Mostowicza. Drugie nasunęła mi własna pamięć. Kiedy już kilka dekad temu w sklepach spożywczych pojawiały się dawno nie widziane tam artykuły, mówiono że "to z magazynów wojskowych". Takie ich rezerwy żywnościowe.
Jedyne co tą interwencją na pewno uda się osiągnąć, to zachwianie stabilnością firm mleczarskich, które przecież nie przestaną produkować tego droższego masła.
Ale niech produkują - czego nie uda się wyeksportować, to na pewno odkupi od nich Rządowa Agencja Rezerw Materiałowych, która przecież będzie musiała uzupełnić swoje zapasy po tej wyprzedaży.