Obrona - przy założeniu, że oskarżony przyznał się do dużej części przestępstw - wnioskuje o rok więzienia w zawieszeniu lub półtora bez zawieszenia. Wyrok ma być ogłoszony za dwa tygodnie.
Pożyczał - nie oddawał
Mężczyzna zaciągał pożyczki albo proponował udział w zyskownych interesach; pieniędzy nie oddawał, a zadłużenie rosło. Zarzucono mu łącznie 23 przypadki oszustw, popełnionych w latach 2021-2023 na szkodę dwudziestu osób, na łączną kwotę 1,93 mln zł. Według śledczych, pokrzywdzeni byli wprowadzani w błąd co do celów udzielanych pożyczek, możliwości ich spłaty i zadłużenia oskarżonego, oraz co do rzekomych, potencjalnych zysków, które mieli osiągnąć.
Okazało się bowiem, że 31-latek pieniądze przeznaczał na bieżące potrzeby, a także spłacał nimi wcześniej zaciągnięte zobowiązania.
Pierwsze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa policja dostała w kwietniu 2023 roku; okazało się jednak, że proceder zaczął się dwa lata wcześniej. Pierwsze pieniądze pochodziły z umów pożyczek, które mieszkaniec powiatu siemiatyckiego zawierał ze znajomymi. Przedstawiał historie np. o zysku z handlu samochodami czy kominkami; podczas przesłuchań ostatnich świadków okazało się, że mówił też o handlu złotem.
Aby uwiarygodnić swoje przedsięwzięcia, mężczyzna założył też spółkę i - co zarzuca mu prokuratura, a do czego oskarżony się nie przyznaje - przyjął łącznie 200 tys. zł od dwóch wspólników. Jedno z zarzucanych mu oszustw dotyczy też sprzedaży jego samochodu, którego nabywca nigdy nie odebrał, choć za niego zapłacił. Z osobami, od których pożyczał pieniądze, zawierał umowy - pisemne lub ustne.
W spirali długów
Przed sądem na początku procesu częściowo przyznał się; nie był obecny na sali rozpraw, a swoje wyjaśnienia składał w formie telekonferencji z sądu w Bielsko-Białej, bo w tamtej części kraju obecnie przebywa w ośrodku readaptacyjnym.
Jak mówił wtedy, wpadł w spiralę zadłużenia, której początek miał miejsce w 2019 roku i wiązał się z chęcią pomocy kobiecie, z którą był związany i - jak twierdzi - został przez nią wykorzystany, pomagając jej spłacić długi. Potem miał wpaść w uzależnienie od hazardu, próbując wyjść z zadłużenia.
Pieniądze oskarżony pożyczał najczęściej od znajomych; ci znali go od lat i ufali. Często traktowali te pożyczki jako inwestycje w biznes, pieniądze przekazywali w gotówce, niektóre osoby brały kredyty. Pierwsze pożyczki oskarżony zwracał (choć często bez obiecanych, dodatkowych zysków), z kolejnymi było coraz gorzej.
Jedna z oskarżycielek posiłkowych swoje straty oszacowała na ponad 300 tys. zł; inna osoba - na blisko 450 tys. zł.
Ofiary ze zrujnowanym życiem
We wtorkowej rozprawie oskarżony nie wziął udziału. Jego obrońca mec. Piotr Wdowiak argumentował, że kara krótka lub w zawieszeniu to dla pokrzywdzonych większa szansa, że dojdzie do spłaty zobowiązań. Jak wyliczył, jeśli oskarżony trafi do więzienia na dłużej, to już po pierwszym roku kwota do spłaty wzrośnie o ponad 200 tys. zł odsetek ustawowych za opóźnienie.
Jak mówił obrońca, działalności jego klienta nie można określić mianem typowej tzw. piramidy finansowej, która miałaby być prowadzona z premedytacją i chęcią oszukania wierzycieli. Przekonywał, że powodem szukania kolejnych pieniędzy i pożyczek było uzależnienie 31-latka od hazardu. - Blisko 2 mln zł to nie jest kwota niewiarygodna do przegrania w trakcie nałogowego hazardu. Przegrać możemy każdą kwotę - powiedział adwokat.
Oskarżyciele posiłkowi i ich pełnomocnicy chcą kary jak najsurowszej. Jedna z pokrzywdzonych zwróciła uwagę, jak ogromne straty finansowe wpłynęły na życie wielu osób poszkodowanych tymi przestępstwami. - My do tej pory to spłacamy, niektórzy stracili bardzo dużo, muszą przemodelować swoje życie, wiele rodzin się rozpadło. Ja musiałam zmienić miejsce zamieszkania i pracę - podkreślała w emocjach.