Radio Białystok | Wiadomości | Rozpoczął się proces osób oskarżonych o zakładanie kont bankowych wykorzystywanych do oszustw
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się w poniedziałek (14.10) proces czterech osób oskarżonych o to, że zakładały konta w bankach wykorzystywane do oszustw dokonywanych metodą na policjanta. Wpłynęły tam pieniądze od pokrzywdzonych, którzy uwierzyli, że ich oszczędności są zagrożone, a policja je ochroni. To wyłączony wątek śledztwa, w którym zarzutami objętych jest ponad 40 osób. Główny organizator tych przestępstw jest ustalony, ukrywa się w Wielkiej Brytanii. Według ocen śledczych, grupa wyłudziła łącznie ok. 2,5 mln zł.
Rachunki oskarżeni mieli założyć m.in. w białostockich oddziałach różnych banków
Czwórce oskarżonych zarzuca się, że w 2019 roku założyli (m.in. w białostockich oddziałach różnych banków) rachunki, które następnie udostępniali do przestępczej działalności.
Dane umożliwiające dostęp do tych rachunków i karty płatnicze przekazywali osobom trzecim, te dane dostępowe i karty trafiały do Wielkiej Brytanii, a w konsekwencji umożliwiały dokonywanie oszustw i wypłacanie pieniędzy - powiedział prok. Paweł Okniński z Prokuratury Okręgowej w Olsztynie, która prowadzi śledztwo w sprawie tych przestępstw.
Oskarżeni w tym procederze pełnili rolę tzw. słupów, zarzuty dotyczą tzw. prania brudnych pieniędzy. W dwóch przypadkach doszło do przelewu na konta łącznie 164 tys. zł od oszukanych osób, w trzecim przypadku 50 tys. zł zostało zablokowane, a w czwartym - gdy oszuści oczekiwali na przelew ponad 40 tys. zł - ostatecznie do niego nie doszło.
Sposób działania oszustów polegał na tym, że pieniądze były przez pokrzywdzonych wpłacane bezpośrednio na wskazane rachunki. Członkowie grupy - zwani telefonistami - z Wielkiej Brytanii dzwonili do Polski podając się za policjantów i przekonywali, że pieniądze danej osoby są zagrożone przestępstwem; wskazywali rzekomo bezpieczne konto, na które oszczędności powinny być przelane. W grupie były też osoby, które zajmowały się wyszukiwaniem tzw. słupów, na których dane zakładane były rachunki bankowe.
W sądzie stawiło się dwóch oskarżonych. trzeci został doprowadzony z aresztu
W poniedziałek w sądzie stawiło się dwóch oskarżonych, trzeci został doprowadzony z aresztu (aresztowany jest do innej sprawy). Jeden z nich przyznał, że przypadkowa osoba zaczepiła go na ulicy w Białymstoku i zaproponowała 500 zł za to, że założy na siebie konto, a potem przekaże tej osobie dane dostępowe i karty płatnicze.
- Z początku się wahałem, ale jak dał mi pieniądze do ręki, a wtedy nie pracowałem (...), to się zgodziłem - mówił przed sądem. Przyznał, że ostatecznie założył więcej takich kont, przekazując tej osobie dane, dokumentację, karty SIM i karty płatnicze. Za część tych przestępstw był już karany; zapewniał, że bardzo żałuje tego, co zrobił. - Gdybym nie uległ pokusie i odmówił, to bym się nie znalazł w tym miejscu - powiedział.
Kolejny z oskarżonych wyjaśniał w śledztwie, że spotkał na ulicy w Białymstoku znajomą, która wcześniej pomogła mu znaleźć pracę za granicą. Miała go poprosić o założenie konta, tłumaczyła, że jej rachunki bankowe blokuje komornik. Oskarżony zgodził się, razem poszli do banku, a po założeniu rachunków - przekazał jej dane potrzebne do dostępu, karty telefoniczne, których numery były z kontami połączone i karty płatnicze.
Zapewniał, że nie wiedział, iż konta będą wykorzystywane do popełniania oszustw. "Nie wiedziałem, że robię coś nielegalnego, chciałem pomóc osobie, która wcześniej mi pomogła" - mówił w śledztwie. Twierdził, że za tę przysługę nie dostał żadnych pieniędzy.
Proces będzie kontynuowany w listopadzie.