Radio Białystok | Wiadomości | Proces w sprawie śmierci dwóch strażaków - prokuratura chce dla dowódcy akcji więzienia w zawieszeniu

Proces w sprawie śmierci dwóch strażaków - prokuratura chce dla dowódcy akcji więzienia w zawieszeniu

7.12.2023, 16:05, akt. 16:36

Rok więzienia w zawieszeniu i 10 tys. zł grzywny - takiej kary zażądał prokurator w procesie dowódcy akcji gaszenia pożaru hali magazynowej w Białymstoku, w której ponad sześć lat temu zginęło dwóch strażaków. Obrona chce uniewinnienia. Wyrok ma być ogłoszony za niespełna dwa tygodnie.

Fotolia.com
Fotolia.com


0:00
0:00
Proces w sprawie śmierci dwóch strażaków - relacja Ryszarda Minko | Pobierz plik.


Problemy z odsłuchem?

Częstym problemem przy wyświetlaniu playera jest używanie Adblocka.
Dłuższe dźwięki na niektórych wersjach przeglądarki Chrome są ucinane.

Do śmiertelnego wypadku w akcji gaśniczej doszło 25 maja 2017 r. Wybuchł wówczas pożar dużej hali magazynowej w Białymstoku. Przechowywano w niej m.in. plastikowe elementy sztucznych kwiatów i opony. Akcja trwała kilka godzin, uczestniczyło w niej ponad stu strażaków.

W działaniach zginęło dwóch strażaków z komendy miejskiej PSP w Białymstoku. Mieli 26 i 29 lat i 4-letni staż w służbie. Ich zadaniem było rozpoznanie sytuacji w płonącym magazynie. Jak ustalono, przy słabej widoczności i dużym zadymieniu, na piętrze weszli na podwieszany sufit, który się pod nimi zawalił.

Śledztwo trwało kilka lat, najbardziej pracochłonne było przygotowanie opinii przez biegłych. Dowódcy akcji prokuratura zarzuciła nieumyślne niedopełnienie obowiązków służbowych, skutkujące nieumyślnym narażeniem strażaków na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia.

W ocenie śledczych, oskarżony, jako kierujący akcją "nie zebrał w sposób dostateczny informacji na temat konstrukcji i umiejscowienia znajdującego się w budynku podestu technicznego i sufitu od znajdującego się na miejscu zdarzenia użytkownika budynku, w wyniku czego wchodzący w skład roty rozpoznawczej funkcjonariusze PSP zostali nieumyślnie narażeni przez niego na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu".

Według prokuratury, źródłem obowiązku dowodzącego akcją było rozporządzenie MSWiA z 2008 roku, w sprawie szczegółowych warunków bezpieczeństwa i higieny służby strażaków PSP. W art. 53 tego rozporządzenia jest mowa m.in. o tym, że podczas akcji ratowniczej "uwzględniając poziom dowodzenia" kierujący taką akcją "rozpoznaje zagrożenia, informuje o ich występowaniu oraz wydaje polecenia" mające na celu właściwe zabezpieczenie strażaków przed ich następstwami.

Śledczy powołują się na zebrany w sprawie obszerny materiał dowodowy, w tym zeznania świadków, oględziny miejsca zdarzenia, zapisy nagrań rozmów z rejestratora PSP w Białymstoku oraz opinie biegłych, w tym m.in. z zakresu pożarnictwa. Zaznaczają jednocześnie, że nie ma bezpośredniego związku przyczynowo-skutkowego między tym niedopatrzeniem, czy też zaniechaniem ze strony dowodzącego akcją, a śmiercią strażaków.

Proces przed Sądem Rejonowym w Białymstoku trwał ponad 2,5 roku. W czwartek strony wygłosiły mowy końcowe.

Prokuratura domaga się dla oskarżonego (który nie pracuje już w straży pożarnej) kary roku więzienia w zawieszeniu na trzy lata i 10 tys. zł grzywny. W jej ocenie, oskarżony w niedostatecznym stopniu zebrał informacje potrzebne do podjęcia właściwych decyzji w czasie akcji i zlekceważył zagrożenie, które było "wyraźne, rzeczywiste i klarowne".

Jak mówił w mowie końcowej prok. Jarosław Wierzba z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, gdy obaj strażacy weszli do środka, budynek był już całkowicie zadymiony, a ratownicy "wchodzili w ciemność", działali po omacku, nie mieli szkiców czy planów budynku i przeprowadzali swoiste "rozpoznanie bojem". Zwracał uwagę, że dowodzący akcją miały cały czas blisko siebie najemcę hali, który przekazał informacje o tym, że w środku nie ma ludzi i że jest tam podwieszany sufit.


Oskarżony nie wyszedł poza schemat, wprowadził do środka rotę rozpoznawczą nie licząc się z tym, że w środku strażacy znajdą nietypową konstrukcję i poruszając się po omacku, mogę nie do końca rozpoznać, z jakim zagrożeniem mają do czynienia - mówił prok. Wierzba.


Jednocześnie zaznaczył, że do popełnienia przestępstwa doszło nieumyślnie, a oskarżony wcześniej w swojej pracy nie popełniał istotnych błędów.

Wnioski prokuratury co do kary poparli pełnomocnicy oskarżycieli posiłkowych, czyli bliskich zmarłych strażaków. Zwracali uwagę m.in. na opinię biegłego, który ocenił, że dowódca akcji błędnie nie zawęził obszaru działania strażaków w budynku jedynie do pomieszczeń biurowych i nie wycofał ich, mimo że pożar się rozprzestrzeniał i zmieniał się sposób jego gaszenia.


Rota rozpoznawcza nie była świadoma tego, że za ścianą pomieszczeń biurowych, w części nieużytecznej budynku znajdował się sufit podwieszany grożący zawaleniem, natomiast dowódca (...) mógł przestrzec tych strażaków przed istniejącym zagrożeniem - mówiła mec. Barbara Wojtas.


Obrona chce uniewinnienia; mec. Jan Oksentowicz podkreślał, że to, co się stało, było tragedią nie tylko dla najbliższych zmarłych strażaków, ale ten i dla oskarżonego; odszedł on ze służby, korzysta z terapii. Jak mówił, jego klient kierował akcją przez ok. 20 minut i w tym czasie musiał podejmować szereg szybkich decyzji. "Łatwo jest po sześciu latach mówić o niedociągnięciach, łatwo jest wydawać opinię biegłemu, który po sześciu latach ma obszerny materiał dowodowy, siedzi nad tym materiałem tydzień, dwa, miesiąc i opracowuje opinię" - mówił adwokat.

W jego ocenie - odwoływał się do opinii biegłych - wprowadzenie do płonącej hali tzw. roty rozpoznawczej było zasadne. "Czy mógł chociażby przypuszczać, że na ten sufit podwieszany można wejść? Nie, nie mógł, każdy strażak przesłuchany w tej sprawie o tym mówił" - dodał.

Sam oskarżony podkreślał w ostatnim słowie, że to tragedia również dla niego i że stracił kolegów. Mówił, że jest w złej kondycji fizycznej i psychicznej i przeżywa załamania. O akcji powiedział, że starał się ją tak przeprowadzić, by była bezpieczna. "Pewnych zjawisk, które zaszły już w budynku nie potrafię zrozumieć, konfrontuję to ze wszystkimi informacjami, które do mnie docierały (...). Nie potrafię pewnych rzeczy wyjaśnić ale zrobiłem wszystko, co w mojej mocy i starałem się, aby ta akcja przebiegła bezpiecznie" - mówił oskarżony.

Do rodzin ofiar mówił, że to "niepojęte" jakiego doznali cierpienia. "My wszyscy jesteśmy poszkodowani w tej tragedii. I bardzo wam wszystkim z tego powodu współczuję" - dodał na koniec.

źródło: PAP | red: pp

PRB
Aplikacja Polskiego Radia Białystok dla telefonów z iOS

PRB
Aplikacja Polskiego Radia Białystok dla telefonów z Androidem

Przeczytaj, zanim skomentujesz

ZOBACZ TEŻ:


Na 10 lat więzienia skazał białostocki sąd podpalacza domu, w którym zginęła niepełnosprawna kobieta

4.05.2023, 17:43

To było zabójstwo, a nie nieumyślne spowodowanie śmierci - orzekł w czwartek (4.05) Sąd Apelacyjny w Białymstoku i na 10 lat więzienia prawomocnie skazał mężczyznę, który - będąc w stanie upojenia alkoholowego - podpalił dom, w którym zginęła niepełnosprawna 71-letnia kobieta.


Strażak-ochotnik z okolic Michałowa skazany za podpalenia budynków

13.12.2022, 20:12

Nie będzie złagodzenia wyroku dla byłego strażaka-ochotnika z gminy Michałowo oskarżonego o podpalenia. Sąd Okręgowy w Białymstoku nie przychylił się do apelacji obrońcy i prawomocnie skazał młodego mężczyznę na półtora roku więzienia.





ZNAJDŹ NAS





PNBC

50 lat przy Świerkowej

Podlaskie nas rusza - Ruszamy w Podlaskie!














źródło: www.radio.bialystok.pl

Białystok FM 99,4 Łomża FM 87,9 Suwałki FM 98,6 Siemiatycze FM 104,1 Białowieża FM 89,4 178,352 MHz (k.5C) DAB+

Copyright © Polskie Radio Białystok