Radio Białystok | Wiadomości | Koniec procesu oskarżonych o oszustwa "na policjanta". Prokuratura chce kar więzienia
Od 1,5 roku do 2,5 roku więzienia chce prokuratura dla trzech oskarżonych o oszustwa metodą "na policjanta". Dwie białostoczanki straciły w ten sposób 45 tys. zł. Obrońcy przekonują, że ich klienci nie byli świadomi, iż biorą udział w przestępstwie i chcą uniewinnienia.
Jesienią 2020 roku dwie mieszkanki Białegostoku, panie w wieku 70 i 61 lat, straciły łącznie 45 tys. zł. Kwota byłaby większa, ale jednej z nich nie udało się więcej pobrać z konta. W obu przypadkach zadzwonił do nich na numery stacjonarne mężczyzna podający się za funkcjonariusza komendy wojewódzkiej policji w Białymstoku. Mówił, że policjanci rozpracowują grupę przestępczą, która podrabia dowody osobiste, a w proceder zamieszana jest też pracownica banku.
Rzekomo prawdziwą tożsamość i funkcję policjanta potwierdzała kolejna osoba. Kobiety miały iść do banku po oszczędności i przekazać je policji. Zapewniano je, że funkcjonariusze cały czas akcję nadzorują, a jej celem jest udaremnienie przestępstwa.
Według białostockiej prokuratury trzej oskarżeni wzięli udział w przestępstwie jako ostatnie ogniwo grupy oszustów, czyli osoby odbierające gotówkę lub w tym pomagające. Jeden z nich był kierowcą. Wszyscy są młodymi mieszkańcami Warszawy i jej okolic.
Oskarżyciel chce dla nich kar od 1,5 roku do 2,5 roku więzienia, wnioskuje też o obowiązek solidarnego naprawienia szkody w całości.
Obrońcy chcą uniewinnienia od głównych zarzutów (i możliwie niskiej kary za posiadanie narkotyków przez jednego z oskarżonych). Stoją na stanowisku, że ich klienci nie mieli świadomości, iż biorą udział w oszustwie. Podkreślali, że to przestępstwo umyślne i można je popełnić tylko z zamiarem bezpośrednim. Przekonywali w wygłoszonych mowach końcowych, że to nie ich klienci byli mózgiem całej operacji, a jedynie - jak to ujął jeden z adwokatów - "nieuświadomionym narzędziem".
Wyrok sąd ogłosi za dwa tygodnie.