Radio Białystok | Wiadomości | Jest problem z zalewem w Dojlidach, władze Białegostoku powinny coś zrobić - apeluje radny Henryk Dębowski
Zalew na białostockich Dojlidach jest zbyt zarośnięty - uważa radny Henryk Dębowski i prosi władze miasta o interwencję w tej sprawie.
Jak mówi szef radnych Prawa i Sprawiedliwości w radzie miejskiej Białegostoku, wypoczywający skarżą się na jakość kąpieliska. Chodzi m.in. o sporą ilość wodorostów, które uniemożliwiają komfortowe pływanie.
Władze Białostockiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, które zarządzają plażą miejską, zapewniają, że zbiornik jest systematycznie oczyszczany. Henryk Dębowski złożył do prezydenta interpelację w tej sprawie. Mówi, że zarośnięty zalew nie pozwala w pełni cieszyć się z jego możliwości, np. swobodnego żeglowania.
- Mieszkańcy zwracają na to uwagę już od dawna i uważam, że władze Białegostoku powinny wreszcie coś z tym zrobić. Być może trzeba pogłębić ten zbiornik i warto poszukać finansowania np. ze środków unijnych - mówi Henryk Dębowski.
Kierownik Ośrodka Sportów Wodnych "Dojlidy” Tomasz Budzyński tłumaczy, że ośrodek ma specjalny kombajn do usuwania roślin wodnych.
- Pod warunkiem, że pozwalają na to warunki atmosferyczne, sprzęt pracuje codziennie. Wycina do 120 cm pod lustrem wody. Potem wyciągamy rośliny na brzeg i to tyle w praktyce, co możemy zrobić i to robimy. W poprzednich latach zbiornik zarastał najczęściej za wyspą. W tym roku rośliny pojawiły się naprzeciw kąpieliska, co zdarza się wyjątkowo rzadko - wyjaśnia Tomasz Budzyński.
Dyrektor Białostockiego Ośrodka Sportu i Rekreacji Paweł Orpik podkreśla, że instytucja bardzo dba o zalew na Dojlidach.
- Idę o zakład, że nie znajdziemy w Polsce drugiego takiego zbiornika, gdzie tyle działań jest wykonywanych. Właściwie taką maszynę jak my mają nieliczne ośrodki w kraju. To nie jest tak, że my kupimy drugi, trzeci czy czwarty kombajn i poradzimy sobie z naturalnym procesem zarastania zbiornika. W 2015 zleciliśmy wykonanie wstępnej koncepcji oczyszczenia wraz z pogłębieniem zalewu. Wynika z niej, że ten cały proces mógłby zająć nie tylko jeden sezon, ale przede wszystkim kosztowałby od kilkunastu do kilkudziesięciu milionów złotych. Przeglądamy różne projekty unijne razem z urzędnikami z magistratu i dotychczas nie znaleźliśmy takiego, który by odpowiadał naszym potrzebom. My jesteśmy finansowani z budżetu gminy w którym, wiadomo, teraz są duże problemy finansowe. Dlatego robimy, co możemy, nie jesteśmy w stanie zapanować nad wszystkim - tłumaczy Paweł Orpik.
Od 2 czerwca plażę miejską na Dojlidach odwiedziło już prawie 90 tys. osób.