Radio Białystok | Wiadomości | Poznajemy olimpijskie sporty - deskorolka
W Polskim Radiu Białystok od jakiegoś czasu bliżej poznajemy olimpijskie sporty, tym razem zapoznamy się bliżej z jazdą na deskorolce.
Deskorolka debiutuje na igrzyskach olimpijskich w Tokio. Polska będzie miała w tej dyscyplinie swoją reprezentantkę – w konkurencji park wystąpi Amelia Bródka, na stałe mieszkająca w Kalifornii.
Zanim obejrzymy zmagania Polki w olimpijskich zawodach, warto zapoznać się trochę bliżej ze skateboardingiem. W jego świat wprowadzi nas Kamil Siwek ze Szkoły w Dechę w rozmowie z Barbarą Sokolińską.
Barbara Sokolińska: Skateboarding to jedna z dyscyplin debiutujących na igrzyskach. Pojawienie się deskorolki w olimpijskim programie wywołało pewne kontrowersje.
Kamil Siwek: Myślę, że takie zmiany zawsze wywołują kontrowersje, a deskorolka zawsze była sportem, który był "z ulicy dla ulicy". Wszystko się odbywało na jakichś murkach, w parkach, a ludzie, którzy się tym zajmowali byli samoukami. Więc to, że teraz wchodzą w to jakieś duże pieniądze, jakiś szum medialny - zawsze będzie wywoływać jakąś kontrowersję w środowisku. Część osób, która jeździ od wielu lat, będzie mogła się przebić, ale dla innych z kolei esencją deskorolki jest właśnie to, że ona jest na tej ulicy.
Jak jest lepiej? Nie ma nic tak stałego, jak zmiana, więc musimy cały czas iść do przodu. Ja się z tego cieszę, że to będzie bardziej medialne. To też zapoczątkuje, tak podejrzewam, jakiś nowy trend na deskorolkę. Chciałbym, żeby tak było, bo to zawsze powoduje, że dana dyscyplina idzie do góry. Więcej nowych ludzi, być może będzie dzięki temu więcej nowych skateparków, więc będziemy mieli możliwości rozwoju, jakieś nowe przeszkody. Uważam, że jest to coś dobrego.
W innych sportach już od bardzo dawna mamy związki sportowe, sponsorów. Jak to wygląda w deskorolce?
W latach 90., jak deskorolka była bardzo popularna na świecie, szczególnie za sprawą Ameryki, wtedy było bardzo dużo firm, które wspierały zawodników. To dawało takiego „boosta” i można było się rozwijać, ale to było zarezerwowane dla tych najlepszych. To oni mieli sponsorów, dostawali deski. Te firmy, które powstawały i robiły deski, były stricte ze środowiska, więc zawsze to było od skejtów dla skejtów.
Natomiast teraz już jest tak, że mogą w to wchodzić firmy, czy też osoby spoza środowiska. Wydaje się, że to właśnie budzi największe wątpliwości, w którą stronę to może pójść. Środowisko może się obawiać, że deskorolka zostanie „zepsuta”.
Na igrzyskach mamy dwie konkurencje w deskorolce – street i park. Powiedzmy parę słów o każdej z nich, bo dla postronnego widza to mogą być zupełnie obce słowa.
Street jest konkurencją, na której deskorolka wyrosła. Jak sama nazwa mówi, jest to ulica – wszelkiego rodzaju schodki, murki, balustrady. Kiedyś był duży problem, jeżeli skejci chcieli jeździć gdzieś w miastach, bo było to kojarzone z wandalizmem. A dzisiaj jest to sportem olimpijskim, budowane są specjalne skateparki, które są namiastką jakiegoś miasta czy ulicy i właśnie na takich przeszkodach robi się tricki.
A park? Myślę, że każdy kojarzy z amerykańskich filmów baseny, w których jeżdżą skejci. Tak mniej więcej wygląda park, czyli pochylnie, różne kąty, wysokie skocznie, gdzie skejci skaczą i robią tricki. Park jest ekstremalny, bo w grę wchodzą już jakieś wysokości. Jest trudniejszy, natomiast street jest bardziej techniczny.
Zawody w streecie już za nami. Tam dość ciekawy wynik, o którym mówił cały świat. Medalistki, od złotej po brązową miały kolejno 13, 13 i 16 lat. Czy to jest zatem sport dla młodych ludzi?
Na pewno młode osoby mają większe predyspozycje i szybciej się uczą. Kolejnym atutem jest to, że dzisiaj to się bardziej sprofesjonalizowało i dzięki temu mamy różnych trenerów, fizjoterapeutów, takie pomoce, które do tej pory w tym sporcie nie występowały. Jeżeli ktoś zaczynał 15 lat temu, to tak naprawdę wszystkich tricków musiał się uczyć od zera. A dzisiaj przez to, że mamy internet i cały wpływ tego profesjonalnego sportu to droga od zera do bohatera jest trochę krótsza. Dlatego takie są wyniki.
Przed nami występ naszej reprezentantki, Amelii Bródki. Ona do tych najmłodszych nie należy, ale może doświadczenie pomoże jej zająć wyższe miejsce? Jak oceniasz jej szanse?
Ja zawsze jestem optymistycznie nastawiony, więc życzyłbym i sobie, i wszystkim, i Amelii tego, żeby była na podium.
Mekką skejtów na całym świecie jest Kalifornia, tutaj nie ma dwóch zdań. Podlasie Kalifornią nie jest, ale jak to wygląda u nas? Jak wygląda środowisko skateboardingu w Białymstoku i na Podlasiu?
Wydaje mi się, że mamy całkiem dobrą scenę. Jest kilku takich zawodników, którzy też w pewnym momencie byli brani pod uwagę jeżeli chodzi o igrzyska. Wcześniej nie mieliśmy takich możliwości, a teraz mamy kilka skateparków i dzięki temu to też się rozwija.
Ja pamiętam jeszcze takie czasy, kiedy w Białymstoku był skatepark, który się nazywał „Rytm”. To było może z 15 lat temu i był to pierwszy kryty skatepark w Polsce. Więc myślę, że to w tamtym momencie dało nam takie pole do popisu i duże możliwości rozwoju. Dzisiaj na pewno to widać, że jest ta deskorolka jednak rozwinięta.
Na początku rozmowy powiedziałeś, że masz nadzieję, że pojawienie się deskorolki na igrzyskach spowoduje też większe zainteresowanie tą dyscyplina. A więc co, jeśli chcielibyśmy zacząć swoją przygodę z deskorolką? Czy spróbować kupić deskę i zacząć jeździć samemu, czy lepiej się od kogoś uczyć?
To zależy, jak podejdziemy do deskorolki. Możemy to potraktować jako sport ekstremalny – ok, wtedy jest niebezpieczny, ale deskorolka też może służyć po prostu do przemieszczania się. Jeżeli chcemy się tylko na deskorolce przemieszczać, to wystarczy kupić deskę i poświecić powiedzmy trzy dni, żeby trochę się nauczyć odpychania i to powinno wystarczyć, żeby się jakoś na niej poruszać.
Natomiast jeżeli chcemy aspirować do robienia jakichś tricków albo żeby być zawodnikiem olimpijskim, to warto zahaczyć o jakichś ludzi, którzy jeżdżą już jakiś czas, albo po prostu znaleźć sobie szkołę jazdy na desce. Dzięki temu, że Polish Skate Federation w Polsce działa dość prężnie, to powstaje dużo szkółek i widzę, że osoby, które tam chodzą, bardzo szybko idą do góry.
Co jest pięknego w deskorolce? Dlaczego warto obejrzeć olimpijskie zawody, ale też, dlaczego warto kupić deskę i spróbować swoich sił?
Najpiękniejsze w deskorolce jest to, że jest nieoczywista. Liczy się styl, osobowość, nie jest to dyscyplina, w której zdobywanie wyników odbywa się na zasadzie pobijania jakichś rekordów – nie ma czegoś takiego jak np. w skoku o tyczce, że trzeba skoczyć jak najwyżej. Tak naprawdę nigdy nie będzie nikogo, kto ustanowi jakiś rekord, bo tego się nie da zrobić. Każdy przejazd jest indywidualny i polega na tym, że każdy ma coś, co w desce lubi i to będzie pokazywał. To właśnie jest najfajniejsze – że można zobaczyć wiele charakterów, które łączy jedna pasja.