Radio Białystok | Wiadomości | Oddalona kasacja w sprawie skazanego za zabójstwo żony sprzed 10 lat
Nie będzie zmiany wyroku wobec 55-letniego mieszkańca Bielska Podlaskiego, prawomocnie skazanego na 15 lat więzienia za zabójstwo żony dokonane ponad dziesięć lat temu. Sąd Najwyższy oddalił w piątek (16.04) kasację obrońcy, uznając ją za bezzasadną.
Kobieta nagle zniknęła
Sprawa dotyczyła okoliczności śmierci 41-letniej mieszkanki Bielska Podlaskiego. W lutym 2011 r. kobieta nagle zniknęła. Jej mąż twierdził (i taką wersję przedstawiał rodzinie, sąsiadom oraz znajomym), że porzuciła ona bliskich, wyjechała za granicę i nie ma z nią kontaktu. Nikt z rodziny nie zgłosił zaginięcia kobiety, ale policja próbowała tę sprawę wyjaśnić.
W 2016 r. mężowi zaginionej postawiono zarzut zabójstwa, nie precyzując jednak, jak do zbrodni doszło. Mężczyzna trafił wtedy na krótki czas do aresztu. Opuścił go po złożeniu zażalenia przez obrońcę. Wciąż nie odnaleziono bowiem ciała zmarłej - kluczowego dowodu potwierdzającego, czy doszło do zabójstwa.
Nowy trop pojawił się dopiero trzy lata temu, po odnalezieniu ciała zakopanego w lesie koło Bielska Podlaskiego. Zwłoki były zawinięte w dywan i znajdowały się głęboko pod ziemią. Zanim śledczy trafili w to miejsce, korzystali m.in. z profilu psychologicznego potencjalnego sprawcy i ofiary, a także pomocy specjalisty od profilowania geograficznego (pomógł wskazać miejsca potencjalnego ukrycia zwłok). Wcześniej wykorzystali podsłuchy, dzięki którym nabrali podejrzeń, że kobieta może nie żyć.
Biegli medycyny sądowej potwierdzili, że to zwłoki zaginionej, a kobieta została co najmniej dwukrotnie pchnięta nożem. Wtedy ponownie zatrzymano męża zmarłej, a zarzut zabójstwa został zmodyfikowany o opis związany z odnalezieniem zwłok.
Mężczyznę skazano na 15 lat więzienia
Przez całe postępowanie przygotowawcze mężczyzna nie przyznawał się do zabójstwa. W śledztwie i początkowo przed sądem przedstawił trzy wersje zdarzeń, w każdej była mowa o nieszczęśliwym wypadku.
Wcześniej, dla uwiarygodnienia wersji o nagłym wyjeździe i porzuceniu rodziny złożył nawet za żonę – drogą elektroniczną – zeznanie podatkowe za rok 2010. Potem zmieniał wyjaśnienia i przyznał, że wiedział o jej śmierci - twierdził jednak, że kobieta padła ofiarą nieszczęśliwego wypadku (miała spaść ze schodów).
Ostatecznie przed sądem okręgowym przedstawił wersję o wieloletnich problemach małżeńskich, związanych z tym, że - jak wyjaśniał - żona wpadła w złe towarzystwo, zaczęła znikać z domu nawet na kilka dni, przepijać pieniądze, zadłużać się w bankach i u znajomych, była widywana w niedwuznacznych sytuacjach z mężczyznami. W domu dochodziło z tego powodu do awantur, wzywana była policja.
Według ostatecznej wersji oskarżonego, w nocy z 19 na 20 lutego 2011 r. doszło do gwałtownej kłótni, w trakcie której kobieta chwyciła kuchenny nóż i zaczęła mu grozić śmiercią. On jej nóż odebrał i próbował żonę odepchnąć. Ta trzymała go jednak dwiema rękami za ubranie i gdy upadła na plecy, on upadł na nią. Nóż wbił się w lewy bok kobiety, a rana była śmiertelna. Ostatecznie twierdził, że mógł ugodzić żonę raz nożem.
Jesienią 2019 roku białostocki sąd okręgowy nieprawomocnie uznał go za winnego zabójstwa i skazał na 15 lat więzienia.
Sąd utrzymał wyrok pierwszej instancji
Apelację złożyły obie strony: obrona argumentowała, iż oskarżony działał w afekcie i chciała odpowiednio łagodniejszej kary. Prokuratura wyrok uznała za zbyt niski i wnioskowała o 25 lat więzienia. Zwracała uwagę zwłaszcza na zachowanie sprawcy po zbrodni, które oceniła jako zaplanowane i zorganizowane, czyli na ukrycie zwłok i stworzenie historii o porzuceniu rodziny przez żonę.
W połowie 2020 roku Sąd Apelacyjny w Białymstoku utrzymał wyrok pierwszej instancji. Ocenił, że nie można w tym przypadku mówić o tzw. zbrodni w afekcie, czyli o sytuacji silnego wzburzenia emocjonalnego uzasadnionego okolicznościami.
Działania sprawcy uznał za skoordynowane, zwracał uwagę, że po zadaniu ciosów nożem podjął on konkretne czynności w celu ukrycia zwłok. Jako "nieludzkie" określił zakopanie ciała w tajemnicy i wieloletnie ukrywanie tej zbrodni.
Prawomocny wyrok zaskarżył obrońca. Prokuratura ostatecznie uznała, że takiej skargi składać nie będzie. Sąd Najwyższy rozpoznał w piątek kasację obrońcy na rozprawie, ale uznał ją za "oczywiście bezzasadną" i oddalił.