Radio Białystok | Wiadomości | Syn gwiazdy disco polo ponownie przed białostockim sądem
W ciągu jednego dnia odbył się we wtorek (02.03) w Białymstoku proces 32-latka, któremu prokuratura postawiła zarzuty związane z naruszaniem - orzeczonego prawomocnym wyrokiem - zakazu kierowania pojazdami. Wyrok ma być ogłoszony za tydzień.
Sprawa dotyczy Daniela Martyniuka (zgodził się na publikację nazwiska i wizerunku) - syna znanego w kraju wykonawcy disco polo.
Policja zainteresowała się nim bliżej w kwietniu ubiegłego roku, gdy okazało się, że łamie on zasady kwarantanny związanej z koronawirusem.
Jak wynikało z podawanych wtedy przez policję informacji, Daniel Martyniuk był w wykazie osób poddanych kwarantannie, której przestrzeganie funkcjonariusze kontrolowali w miejscach zamieszkania (czy przebywania) tych osób. Gdy sprawdzali sytuację 32-latka, okazało się, że jest on poza domem, a gdy pojawili się tam funkcjonariusze, właśnie wbiegał po schodach.
Jak podała policja, twierdził, że "był w odwiedzinach u rodziców i nie ma najmniejszej ochoty stosować się do zasad kwarantanny". Zatrzymany został po tym, jak dyżurny policji dostał informację, że w nocy ten sam mężczyzna przyjechał samochodem na jedną ze stacji benzynowych w Białymstoku. Pracownik stacji rozpoznał go, "ponieważ pisały o nim gazety".
Prokuratura wydała wtedy nakaz zatrzymania, a zebrane przez policję dowody pozwoliły postawić mu zarzuty związane z trzykrotnym złamaniem sądowego zakazu kierowania pojazdami, z których pierwsze miało miejsce w lipcu 2019 roku, kolejne dwa przypadki - wiosną 2020 roku. Po postawieniu tych zarzutów trafił nawet czasowo do aresztu, bo sąd zgodził się z oceną prokuratury, iż może zachodzić obawa matactwa.
Proces dotyczący naruszenia zakazu kierowania pojazdami rozpoczął się we wtorek przed Sądem Rejonowym w Białymstoku i tego samego dnia zamknięty został przewód sądowy. Oskarżony przyznał się, chciał dobrowolnie poddać się (bez przeprowadzania rozprawy) karze dwóch lat ograniczenia wolności poprzez obowiązek pracy społecznej.
Twierdzi, że łamanie sądowego zakazu związane było z jego sytuacją osobistą; mówił, że chodziło o rozmowy z żoną przed rozwodem i chęć odwiedzania córki (jest już po rozwodzie, ma obowiązek alimentacyjny), wyrażał skruchę, mówił, że już nigdy więcej zakazu prowadzenia pojazdów nie złamie. "Lubiłem jazdę samochodem, jakoś nie mogłem się z tym pogodzić, że utraciłem prawo jazdy" - mówił.
Wniosku o dobrowolne poddanie się karze sąd jednak nie uwzględnił. Wyrok ma być ogłoszony 9 marca. Daniel Martyniuk odbywa aktualnie karę ograniczenia wolności (obowiązek prac społecznych) za posiadanie środków odurzających.
W kwestii kwarantanny, którą odbywał niemal rok temu (objęła go z mocy prawa przy argumentacji, że przebywał za granicą) twierdzi, że nie było do niej podstaw prawnych, a tym samym do kary 10 tys. zł, którą nałożyła wówczas na niego inspekcja sanitarna. Sprawa jest w sądzie administracyjnym.