Radio Białystok | Wiadomości | Grzywna i nawiązka - to kara dla 67-latka z okolic Sokółki, który próbował zabić psa sąsiada
Tysiąc zł grzywny i tysiąc zł nawiązki na działalność organizacji pozarządowej zajmującej się ochroną ptaków - taki prawomocny wyrok zapadł w środę (16.12) w procesie 67-letniego mężczyzny, który próbował uśmiercić psa sąsiada podrzucając mięso naszpikowane igłami. W jego przekonaniu, zwierzę zagryzło mu kilka owiec i w ten sposób chciał je ukarać.
Sąd odwoławczy utrzymał karę orzeczoną przez sąd w Sokółce, który sprawą zajmował się w pierwszej instancji. Apelację składał oskarżony, chciał uniewinnienia, ewentualnie nadzwyczajnego złagodzenia kary; tłumaczył że jest emerytem i nie ma pieniędzy na zapłacenie grzywny i nawiązki.
Incydent miał miejsce w maju tego roku, w jednej z miejscowości w powiecie sokólskim. Policja dostała zgłoszenie od właścicieli psa, którzy wokół jego budy, na posesji i w kojcu, znaleźli kilkanaście niedużych kawałków mięsa, z wbitymi w nie igłami do szycia. Jak podali, na szczęście zwierzak nie zdążył ich zjeść, bo w porę je zauważono, a zwierzę było wtedy w innym miejscu.
Wskazali też osobę, którą podejrzewają o próbę ciężkiego okaleczenia lub nawet uśmiercenia ich psa. W związku ze sprawą zatrzymany został 67-letni mężczyzna - ich sąsiad; ostatecznie zarzucono mu usiłowanie zabicia psa.
Po zbadaniu sprawy Sąd Rejonowy w Sokółce skazał oskarżonego na 1 tys. zł grzywny i obowiązek zapłaty 1 tys. zł nawiązki na działalność organizacji chroniącej ptaki. Mężczyzna od wyroku odwołał się sam, bez pomocy adwokata; na środowej rozprawie odwoławczej nie był obecny.
Oskarżony chciał nadzwyczajnego złagodzenia kary
W apelacji oskarżony zwrócił się o nadzwyczajne złagodzenie kary lub uniewinnienie. W jego ocenie, sąd pierwszej instancji nie wziął bowiem pod uwagę okoliczności, w jakich próbował rzeczywiście zabić tego psa. Jak napisał oskarżony, wiosną 2019 roku właściciel tego psa poszczuł nim pasące się, należące do 67-latka owce, a trzy zostały zagryzione. Dodał, że do tego cztery jagnięta zginęły, bo nie można ich było wykarmić z braku mleka.
Pisał też w swojej apelacji, że codziennie właściciel psa z tym zwierzęciem spaceruje koło jego pola, gdzie owce są wypasane, a pies jest agresywny; argumentował, że poczuł się bezsilny, dlatego wpadł na pomysł uśmiercenia tego zwierzęcia.
Sąd Okręgowy wyrok utrzymał
Ocenił, że nie ma podstaw do uniewinnienia czy nadzwyczajnego złagodzenia kary w sytuacji, gdy sąd rejonowy już zastosował przepisy pozwalające ją złagodzić (sprawcy groziło do 3 lat więzienia).
Uzasadniając wyrok, sędzia Marzanna Chojnowska cytowała wyjaśnienia złożone w śledztwie przez oskarżonego, który mówił, że wskutek sąsiedzkiego konfliktu i przekonania, iż to ten pies odpowiada za ataki na jego zwierzęta (nie znaleziono na to dowodów), "popadł w nienawiść" do psa sąsiadów i "przestał racjonalnie myśleć".
Wówczas 67-latek złożył też wniosek o dobrowolne poddanie się karze więzienia w zawieszeniu i miał też zapłacić nawiązkę (w takich sprawach jest obowiązkowa), ale przed sądem się z tego wycofał. Skazany więc został po normalnym procesie, a karą jest grzywna.
Sędzia Chojnowska przypomniała opinię weterynarza ze śledztwa, który ocenił, że gdyby pies wziął mięso naszpikowane igłami tylko do pyska, już by cierpiał z bólu. Gdyby je połknął - zginąłby w męczarniach. Dodała, że sąd nie neguje tego, że wskutek jakiegoś "nieszczęśliwego zajścia" zwierzęta, będące własnością oskarżonego zostały zagryzione (np. przez wilki), ale nie usprawiedliwia to w żaden sposób planu zabicia psa.
Zwracała uwagę, że było to działanie z premedytacją, "Bardzo okrutne, którego absolutnie nie sposób zaaprobować i zastosować wobec oskarżonego jakiejkolwiek możliwości nadzwyczajnego złagodzenia kary czy uniewinnienia" - mówiła sędzia Chojnowska.