Radio Białystok | Wiadomości | Laboratorium UMB robi mniej testów na obecność koronawirusa - powodem brak odczynników
Brakuje odczynników do testów na obecność koronawirusa w laboratorium Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Jednak badania wciąż są wykonywane, choć w mniejszych ilościach niż do tej pory - informują władze uczelni.
Jak mówi rzecznik Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku Marcin Tomkiel, podobny problem mają inne laboratoria w kraju.
Z powodu problemów z dostawami odczynników z Paryża, laboratorium uniwersyteckie, podobnie jak inne laboratoria w kraju, miało przejściowy problem z liczbą wykonywanych badań. Otrzymaliśmy jednak zapewnienie, że od środy (22.04) sytuacja wróci do normy, bo mamy otrzymać z Francji brakujące odczynniki
- mówi Marcin Tomkiel.
Dodaje, że w uniwersyteckim laboratorium dziennie robionych jest od 400 do 500 testów, co jest jednym z lepszych wyników w kraju. Liczba testów w białostockim ośrodku ma jeszcze wzrosnąć. Laboratorium czeka na kolejne specjalistyczne urządzenia, które mogą dotrzeć w tym tygodniu. Potrzebne będzie jeszcze przeszkolenie pracowników. Potem laboratorium będzie mogło wykonywać na dobę nawet tysiąc testów na obecność koronawirusa.
W Podlaskiem testy robi też Wojewódzka Stacja Sanitarno-Epidemiologiczna w Białymstoku.
Wiceminister zdrowia Waldemar Kraska poinformował, że do Polski dotarły szybkie testy antygenowe na koronawirusa. Pozwalają one na szybką diagnostykę - wynik otrzymuje się w ciągu 15 minut.
Nie stwierdzono nowych przypadków zakażenia koronawirusem u kadry medycznej białostockiego szpitala klinicznego.
W najbliższych dniach będzie możliwe badanie na obecność koronawirusa 20 tys. próbek na dobę - poinformował wiceminister zdrowia Waldemar Kraska. Koordynatorzy wojewódzcy mają usprawnić przepływ próbek do laboratoriów.
Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego - PZH potwierdził, że polski test na koronawirusa nadaje się do diagnostyki i jego czułość jest porównywalna z czułością testów dotąd stosowanych - powiedział w piątek (11.04) wiceminister nauki prof. Wojciech Maksymowicz. Wyjaśnił, że był to ostatni wymóg formalny, aby ruszyć z produkcją nowego testu.
Wszyscy przebadani pracownicy szpitala mieli bezpośredni kontakt z szefem placówki Jackiem Rolederem, u którego wykryto zakażenie.