Radio Białystok | Wiadomości | Kar więzienia - częściowo w zawieszeniu - żąda prokurator w procesie urzędników UM w Białymstoku
Kar od pół roku do dwóch lat więzienia, w większości przypadków w zawieszeniu, chce prokuratura w procesie byłych i obecnych urzędników Urzędu Marszałkowskiego w Białymstoku. Chodzi m.in. o zarzuty niedopełnienia obowiązków przy przetargach za pieniądze z UE.
Przed Sądem Rejonowym w Białymstoku zakończyły się w piątek (6.03) mowy końcowe w tej sprawie. Wyrok ma być ogłoszony 20 marca.
Przetargi publiczne z lat 2011-2013, którymi zainteresowało się CBA, a potem prokuratura, dotyczyły współfinansowanego z programu "Rozwój Polski Wschodniej" projektu tworzenia i rozwoju sieci centrów obsługi inwestora, który realizował Departament Polityki Regionalnej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego.
Chodzi m.in. o zakup drogich gadżetów
Były dyrektor tego departamentu jest jedną z osób oskarżonych w sprawie. Prokuratura zarzuca mu brak nadzoru nad kierowanym departamentem, wskutek czego doszło do nieuzasadnionego zakupu urządzeń elektronicznych: telefonów komórkowych, nawigacji samochodowych czy czytników e-booków. Miały być na nie wgrane materiały promujące woj. podlaskie i – z taką zawartością – dystrybuowane przyszłym inwestorom.
Przy rozliczeniu projektu zakupy te zostały jednak uznane - przez tzw. instytucję pośredniczącą w przekazywaniu unijnych pieniędzy - jako niekwalifikujące się do takiego finansowania. Urząd marszałkowski musiał oddać, wraz z odsetkami, ponad 480 tys. zł. Zrobił to pod koniec 2014 r.
Prokuratura Okręgowa w Białymstoku stoi na stanowisku, że dany wydatek mógłby być uznany za kwalifikowalny, gdyby był niezbędny do realizacji projektu, a – jak wynika z ustaleń śledztwa – np. kupione w przetargu telefony (każdy o ówczesnej wartości ok. 2 tys. zł) zostały rozdysponowane niezgodnie z przeznaczeniem, bo trafiły one m.in. do członków rodzin dwóch urzędników.
Oskarżono sześciu byłych już i obecnych urzędników samorządu województwa. Siódmą osobą oskarżoną jest przedsiębiorca, któremu zarzucono zmowę przy przetargu na te urządzenia. Z tym wątkiem śledztwa związane są też zarzuty dla kilku urzędników, którym zarzucono przyjęcie rzeczy (telefonów komórkowych) uzyskanych drogą czynu zabronionego. Sprawa ósmej osoby wyłączona jest do odrębnego postępowania.
Oskarżeni nie przyznają się do winy
Proces trwał w pierwszej instancji ponad trzy lata, oskarżeni do zarzutów nie przyznają się i chcą uniewinnienia. W ramach długiego postępowania dowodowego sąd m.in. przesłuchiwał członków b. zarządu województwa podlaskiego, w tym dwóch kolejnych marszałków tego regionu, analizował dokumentację przetargową, powoływał biegłych.
Prokuratura chce kar od pół roku do dwóch lat więzienia (w dwóch przypadkach kar bez zawieszenia) i grzywny, których kwoty w poszczególnych przypadkach wahają się od kilku do 15 tys. zł. Wobec części oskarżonych śledczy wnioskują również o solidarną zapłatę, w ramach obowiązku naprawienia szkody, w sumie ponad 400 tys. zł.
W mowach końcowych wszyscy obrońcy kwestionowali zasadność zarzutów. Chodzi głównie o niedopełnienie obowiązków, które miało w konsekwencji doprowadzić do tego, że urządzenia, które miały być dystrybuowane w ramach działań promocyjnych, trafiały w inne ręce niż np. potencjalnych inwestorów. Adwokaci kwestionują też raport CBA; kontrola Biura była podstawą wszczęcia prokuratorskiego śledztwa.
Przekonanie do inwestowania w Podlaskiem
Odnosząc się do zarzutu, iż kupione rzeczy były tzw. wydatkami niekwalifikowalnymi, jeden z obrońców mec. Juliusz Kołodko mówił, że to myślenie "z epoki kamienia łupanego". "Bo najlepiej dać długopisik, uloteczkę, pendrive'ik i na tym się oprzeć w promocji województwa (...). Takie rzeczy rozdaje każda podrzędna firma, każdy przedsiębiorca, a nie poważna instytucja, jaką jest urząd marszałkowski, bo promocja gospodarcza ma za cel zupełnie innych ludzi" - mówił mec. Kołodko. Dodał, że chodziło o przekonanie - w sposób niekonwencjonalny - przedsiębiorców do inwestowania w Podlaskiem.
Obrońca b. dyrektora Departamentu Polityki Regionalnej Urzędu Marszałkowskiego Województwa Podlaskiego mec. Joanna Kamieńska mówiła, że w przypadku jej klienta nie ma żadnych dowodów wskazujących, na czym miałoby polegać przypisywane mu w akcie oskarżenia przestępstwo, polegające na tym, że doprowadził do przywłaszczenia telefonów przez podległych mu pracowników.
Prokurator Joanna Dąbrowska z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku przypominała, jak w śledztwie ustalono, iż część telefonów z przetargu organizowanego przez samorząd znalazła się potem u osób, które nie potrafiły wytłumaczyć, jak to się stało. "Dowody są wystarczające, by można było mówić o przewłaszczeniu telefonów" - mówiła. Przypominała, że cała sprawa nie zaczęła się od jakichś nadzwyczajnych działań służb, ale od rutynowej kontroli CBA.