Radio Białystok | Wiadomości | Policja zbiera dodatkowe dowody ws. śmierci psa ciągniętego za autem
Białostocka prokuratura zleciła policji zebranie dodatkowych dowodów w sprawie okoliczności śmierci psa, który był przez kilka kilometrów ciągnięty na lince za samochodem. Właściciel zwierzęcia - kierowca tego auta - twierdzi, że doszło do nieszczęśliwego wypadku.
Do zdarzenia doszło w połowie października, kiedy mężczyzna jadąc nad ranem samochodem przez centrum Białegostoku, ciągnął za autem psa na lince zaczepionej za obrożę. Ta w pewnym momencie urwała się i zwierzę pozostało na jezdni.
Białostoccy policjanci szukają sprawcy znęcania się nad psem ze szczególnym okrucieństwem
Pies nie przeżył. Policji udało się zatrzymać kierowcę, który okazał się właścicielem zwierzęcia. Jednak nie postawiła mu zarzutów, uznając, że był to nieszczęśliwy wypadek, a kierowca nie miał świadomości, iż ciągnie psa za samochodem.
TOZ chce, aby przeprowadzono dodatkowe czynności
Innego zdania jest Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami (TOZ), którego białostocki oddział ma w sprawie status pokrzywdzonego. Dlatego organizacja chce, aby przeprowadzono dodatkowe czynności. Jak powiedziała prezes oddziału TOZ Anna Jaroszewicz, został złożony wniosek m.in. o przeprowadzenie eksperymentu, który - jak dodała - miałby sprawdzić, czy możliwe jest, by kierowca nie zauważył psa ciągniętego za samochodem na lince.
"W naszej ocenie, to jest niemożliwe, że był to nieszczęśliwy wypadek, jak uznała policja" - powiedziała Anna Jaroszewicz. Dodała, że z informacji, które ma TOZ wynika, iż pies był ciągnięty na piętnastometrowej lince, stąd - jak mówiła - nie może uwierzyć, że psa nie można było zauważyć.
Anna Jaroszewicz powiedziała też, że zadaniem policji jest zebranie dowodów, a nie orzekanie w sprawie. "Od tego, czy zarzuty powinny być postawione czy nie, na szczęście, zdecyduje prokuratura, która włączyła się w śledztwo" - dodała.
Jak było naprawdę?
Dochodzenie prowadzi Prokuratura Rejonowa Białystok-Północ. Jej szef Maciej Płoński powiedział we wtorek (6.11), że policji zostały zlecone czynności uzupełniające, ma być m.in. podjęta próba pozyskania nagrań z miejskiego monitoringu i przesłuchanie sąsiadów właściciela psa. Pytany o możliwości i potrzebę przeprowadzenia eksperymentu procesowego prokurator Płoński zaznaczył, że chodziłoby np. o sprawdzenie, jak mogło dojść do zaplątania się czy zaczepienia linki o karoserię samochodu, gdzie auto stało na posesji, jak wyglądał wyjazd z niej i włączanie się do ruchu miejskiego.
Policja ustala też, czy zwierzę było na posesji przetrzymywane we właściwych warunkach, np. czy nie było zbyt długo na uwięzi.