Radio Białystok | Wiadomości | Sprawa blokowania sprzętu do wycinki drzew w Puszczy Białowieskiej w sądzie
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku zakończył się proces odwoławczy dotyczący grupy aktywistów ekologicznych, których policja obwinia o zakłócenie spokoju i porządku publicznego. Chodzi o protest zorganizowany w Puszczy Białowieskiej w czerwcu 2017 roku.
Apelacje obu stron
Sąd Rejonowy w Hajnówce jako sąd pierwszej instancji uznał winę obwinionych, ale odstąpił od wymierzenia im kary. Apelacje złożyły obie strony; policja chce orzeczenia kar grzywny, obrona - uniewinnienia. Wyrok białostocki sąd okręgowy ma ogłosić za dwa tygodnie.
Protest, którego dotyczy sprawa, odbył się 8 czerwca 2017 roku w Czerlonce Leśnej (gm. Hajnówka) i był jednym z kilku pierwszych, zorganizowanych w Puszczy Białowieskiej m.in. przez aktywistów Greenpeace i fundację "Dzika Polska".
Kiedy rozpoczęła się blokada harvesterów - ciężkich maszyn do wycinki, na miejscu pojawiła się straż leśna, która poprosiła o pomoc policję. Ta interweniowała wobec osób, które uniemożliwiały wyjazd maszyn. Wobec co najmniej kilku osób funkcjonariusze użyli siły, by je odciągnąć od maszyn. Kilkanaście osób zostało wylegitymowanych.
Policja wnioskowała o ukaranie - na podstawie Kodeksu wykroczeń - siedmiu osób, stawiając im zarzut zakłócenia spokoju i porządku publicznego poprzez blokowanie sprzętu do prac leśnych i uniemożliwianie działań pracownikom firmy, która prowadziła wycinkę.
Groziła za to kara aresztu, ograniczenia wolności albo grzywny. W listopadzie 2017 roku Sąd Rejonowy w Hajnówce uznał aktywistów za winnych, ale od wymierzenia im kary odstąpił. Mieli jedynie zapłacić po 100 zł zryczałtowanych kosztów postępowania.
Z takiego orzeczenia nie jest zadowolona żadna strona procesu. Apelacje złożyli obrońcy wszystkich obwinionych i oskarżyciel publiczny, czyli Komenda Powiatowa Policji w Hajnówce. Reprezentujący ją przed sądem w Białymstoku kom. Tomasz Waszczuk mówił, że w tej sprawie nie ma okoliczności, które uzasadniałyby odstąpienie od wymierzenia kary. W jego ocenie, czyny nie były popełnione przypadkowo, a ich sprawcy - jak to ujął - "nie odnosili się z należytym szacunkiem do obowiązującego prawa".
Oskarżyciel publiczny uważa, że odstąpienie od wymierzenia kary nie gwarantuje wdrożenia sprawców do należytego przestrzegania prawa w przyszłości. Ich zachowanie po tym czynie na to wskazuje, udział w kolejnych protestach również wskazuje na to, że nie ma gwarancji, że będą protestować legalnie i przestrzegać obowiązującego prawa
- mówił.
Wystąpienie obrońców
Obrońcy w swoim wystąpieniu m.in. przywoływali orzeczenie Trybunału Sprawiedliwości UE, który w ubiegłym tygodniu stwierdził, że decyzje polskich władz o zwiększonej wycince w Puszczy Białowieskiej naruszają unijne prawo dotyczące ochrony środowiska.
Mec. Paweł Murawski przypominał, że zanim doszło do akcji w puszczy, działacze organizacji ekologicznych prowadzili inne działania "na wszelkich dostępnych i przewidzianych prawem frontach". - Od brania udziału w wielotysięcznych manifestacjach w wielu polskich miastach, przez sporządzanie dziesiątków petycji, listów otwartych oraz wniosków do różnych organów centralnych w celu zaprzestania nielegalnych działań - mówił adwokat.
W jego ocenie, w tej sprawie spór dotyczy granicy między legalnym protestem a przewidzianą prawem interwencją państwa. Powiedział, że korzystanie przez policję z zapisów art. 51 Kodeksu wykroczeń (który mówi o zakłócaniu m.in. spokoju i porządku publicznego) to rodzaj "wytrycha", by "ingerować w podstawowe uprawnienie obywateli", czyli w prawo do pokojowego protestu.
- Nie wyobrażam sobie protestu, który nie zawiera krzyku, hałasu, który nie zakłóca spokoju bądź porządku publicznego. To jest immanentnie związane z protestem. Jeżeli tego nie ma, to osoby, które protestują, nie są w stanie wyrazić swoich postulatów - mówił obrońca.
Dodał, że protest w Czerlonce Leśnej odbywał się bez hałasu i naruszenia spokoju, protestujący działali w zgodzie z Ustawą o zgromadzeniach, a ich protest miał charakter spontaniczny. Przywoływał m.in. orzeczenia TK dotyczące spontanicznych zgromadzeń.
Jedynym obwinionym, który stawił się w czwartek w sądzie, był prezes Pracowni na rzecz Wszystkich Istot Radosław Ślusarczyk. On też podkreślał, że protest był pokojowy, a został przeprowadzony w stanie wyższej konieczności. - Uważam, że stanęliśmy w obronie naszego dziedzictwa przyrodniczego (...) To, co robimy, to jest działalność na rzecz państwa polskiego i ochrony naszego dziedzictwa - mówił.
To pierwszy proces związany z protestami przeciwko wycince w Puszczy Białowieskiej, który jest na etapie drugiej instancji.
Wnioski o ukaranie uczestników blokad, a także osób naruszających zakazy wstępu do niektórych części puszczy, kieruje do sądu nie tylko policja, lecz także Lasy Państwowe.
Zwykle najpierw zapadają w tych sprawach wyroki zaoczne, czyli bez przeprowadzania rozprawy, a sąd orzeka grzywny. Osoba skazana w tym trybie może złożyć sprzeciw, po którego uwzględnieniu sprawa jest rozpoznawana jeszcze raz - już w normalnym trybie na rozprawie, z możliwością przeprowadzenia postępowania dowodowego.