Radio Białystok | Wiadomości | Proces apelacyjny ws. zabójstwa byłego wiceprezesa Jagiellonii Białystok
Przed Sądem Apelacyjnym w Białymstoku zakończył się w środę (17.01) proces odwoławczy w sprawie o zabójstwo Jarosława Rudnickiego, jednego z akcjonariuszy miejscowej Jagiellonii, w przeszłości m.in. wiceprezesa tego klubu. W I instancji sąd orzekł dożywocie.
Apelację złożył obrońca
Apelację złożył obrońca. Publikację wyroku sąd apelacyjny odroczył do 25 stycznia.
56-letni Jarosław Rudnicki zmarł pod koniec lutego ubiegłego roku w wyniku obrażeń, których doznał kilka dni wcześniej. Znaleziono go wtedy w ciężkim stanie na przystanku autobusowym w Dobrzyniewie Dużym k. Białegostoku.
Szybko wykluczono potrącenie przez samochód i zatrzymano mężczyznę podejrzewanego o brutalne pobicie. Najpierw postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Po śmierci pobitego zarzut zmieniono na zabójstwo.
Według ustaleń śledztwa, do zdarzenia doszło po spożyciu alkoholu. Doszło do wymiany zdań, Rudnicki został najpierw uderzony dłonią w twarz, a gdy upadł, był bity pięścią i kopany. Wskutek odniesionych w ten sposób licznych obrażeń (m.in. miał złamania kości twarzy i masywny obrzęk mózgu) zmarł w szpitalu.
Oskarżony przyznał się jedynie do pobicia
38-letni oskarżony, wcześniej już karany m.in. za zabójstwo (kara 12 lat więzienia) i gwałt (4 lata), przyznał się jedynie do pobicia. Sąd uznał, że doszło do zabójstwa z tzw. zamiarem ewentualnym, czyli że sprawca - brutalnie bijąc Jarosława Rudnickiego - przewidywał możliwość pozbawienia go życia i godził się na to.
Sąd Okręgowy w Białymstoku, jako sąd I instancji, przyjął, że sprawa miała tło osobiste i była związana ze znajomością z tą samą kobietą.
Orzekając w październiku 2017 r. dożywocie, uznał, że nie było okoliczności łagodzących. Sąd przyznał w uzasadnieniu, że skazany nie zasłużył, by dać mu ponowną szansę na "poprawę swojego zachowania i powrót w przyszłości do normalnego funkcjonowania w społeczeństwie".
Apelację od tego wyroku złożył obrońca. W jego ocenie, sąd I instancji błędnie przyjął, że doszło do zabójstwa. Obrońca uznał, że skarżonemu można przypisać jedynie spowodowanie tzw. ciężkiego uszczerbku na zdrowiu (kwalifikacja prawna z art. 156 Kodeksu karnego).
Przed nowelizacją Kk zaostrzającą kary za niektóre przestępstwa (weszła w życie w lipcu 2017 r.), gdy skutkiem takiego działania była śmierć człowieka, sprawcy groziła kara do 12 lat więzienia.
Obrońca wnioskuje o zmianę wyroku
Obrońca wnioskuje o zmianę wyroku i uznanie przez sąd apelacyjny, że doszło nie do zabójstwa, lecz właśnie do ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, i wymierzenie stosownej kary przy takiej kwalifikacji. Ewentualnie - o uchylenie wyroku i przekazanie sprawy do ponownego rozpoznania w I instancji.
W swoim wystąpieniu obrońca mec. Dorota Biegańska prosiła sąd apelacyjny (orzeka skład pięciu sędziów zawodowych) o "zdystansowanie się" od przeszłości oskarżonego przy prawnokarnej ocenie analizowanego czynu i przy wymiarze kary.
Proszę, by sąd zdystansował się również od społecznego odbioru tego zdarzenia, szeregu publikacji (...), ponieważ z racji tej przeszłości oskarżonego, ten odbiór społeczny już wydał wyrok na oskarżonego, a w ocenie obrony, nie została popełniona zbrodnia zabójstwa
- mówiła.
Prokuratura Rejonowa w Białymstoku chce w tej sprawie dożywocia, więc nie składała odwołania od wyroku I instancji. - Argumenty apelacji są polemiką z ustaleniami sądu okręgowego - mówiła prokurator Anna Wasilczuk.
Dodała, że sąd nie oceniał pojedynczych ciosów, lecz całe zdarzenie. - Biorąc pod uwagę umiejscowienie tychże ciosów - ich siłę, ich ilość, łącząc to wszystko razem, trudno mówić o tym, że oskarżony działał z innym zamiarem niż z zamiarem zabójstwa - powiedziała w końcowym wystąpieniu.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych chce oddalenia apelacji
Oddalenia apelacji chce też pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - dzieci zmarłego. Mec. Leszek Kudrycki przypominał, powołując się na opinię biegłego medycyny sądowej, jak poważne obrażenia miał Jarosław Rudnicki; przypominał, że pobity był kilka razy reanimowany zanim trafił do szpitala.
Oskarżony w swoim ostatnim słowie wyrażał "skruchę, żal i smutek", przepraszał rodzinę Rudnickiego. Podobnie jak jego obrońca uważa on, że sąd I instancji przyjął błędną kwalifikację prawną czynu. Jego zdaniem, sąd ten poddał się "nagonce medialnej" oraz "naciskom z różnych stron".