Radio Białystok | Wiadomości | 37-latek pobił na śmierć akcjonariusza Jagiellonii - stanął przed białostockim sądem
Przed Sądem Okręgowym w Białymstoku rozpoczął się we wtorek (19.09) proces w sprawie zabójstwa Jarosława Rudnickiego, jednego z akcjonariuszy Jagiellonii Białystok, w przeszłości m.in. wiceprezesa tego klubu. Oskarżony o to mężczyzna przyznaje się jedynie do pobicia.
56-letni Jarosław Rudnicki pod koniec lutego zmarł w wyniku obrażeń, których doznał kilka dni wcześniej. Znaleziono go wtedy w ciężkim stanie na przystanku autobusowym w Dobrzyniewie Dużym k. Białegostoku.
Jarosław Rudnicki został brutalnie pobity
Początkowo przypuszczano, że został potrącony przez samochód. Szybko jednak wykluczono wypadek i zatrzymano 37-letniego mężczyznę podejrzewanego o brutalne pobicie. Początkowo postawiono mu zarzut spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu; po śmierci pobitego zarzut zmieniono na zabójstwo z zamiarem bezpośrednim.
Według śledczych, Jarosław Rudnicki został najpierw uderzony otwartą dłonią w twarz, a gdy upadł, otrzymał ciosy pięścią i był kopany. Wskutek odniesionych w ten sposób licznych obrażeń (m.in. miał złamania kości twarzy i masywny obrzęk mózgu), zmarł.
Oskarżony przyznaje się jedynie do pobicia, ale nie do zabójstwa
Oskarżony o napaść mężczyzna przyznaje się jedynie do pobicia, ale nie do zabójstwa. "Nie miałem takiego zamiaru, zostałem zaatakowany jako pierwszy" - mówił we wtorek przed sądem. Do końca nie jest jasny motyw jego działania, ale z wyjaśnień oskarżonego złożonych w śledztwie wynika, iż znał się z Jarosławem Rudnickim przez konkubinę, a sprawa ma tło osobiste.
Od zatrzymania mężczyzna jest aresztowany. Był już wcześniej prawomocnie skazany za zabójstwo; kolejne przestępstwo popełnił w warunkach recydywy.
Oskarżycielami posiłkowymi w sprawie są bliscy zmarłego.