Radio Białystok | Wiadomości | Białostocki sąd utrzymał wyrok w sprawie fikcyjnych stłuczek
Sąd Okręgowy w Białymstoku utrzymał w poniedziałek (13.11) kary więzienia w zawieszeniu i grzywny wobec dwóch mężczyzn, zamieszanych w proceder wyłudzania odszkodowań za fikcyjne kolizje drogowe.
To część śledztwa, które w sumie obejmowało około 200 osób. Chodzi o kolizje (najstarsze sprzed blisko dwudziestu lat), które białostocka prokuratura badała w ramach wielowątkowego śledztwa obejmującego nie tylko osoby, które zgłaszały takie fikcyjne kolizje i wyłudzały za nie odszkodowania od firm ubezpieczeniowych, ale również np. policjantów czy likwidatorów szkód.
Około 800 zdarzeń
W sumie chodzi o ok. osiemset zdarzeń drogowych. Większość osób, którym postawiono zarzuty została już osądzona; niektóre wątki śledztwa są zawieszone w oczekiwaniu na pomoc prawną za wschodnią granicą, bo i obywatele tamtych państw byli w proceder zamieszani.
W poniedziałek białostocki sąd okręgowy utrzymał wyroki w wątku dotyczącym kilku kolizji; zarzuty postawiono tu pięciu osobom. W pierwszej instancji zapadły wyroki skazujące (kary od 6 do 10 miesięcy więzienia w zawieszeniu i od kilkuset zł do blisko 2,5 tys. zł grzywny).
Apelacje złożyło dwóch oskarżonych, którzy chcieli uniewinnienia
Sąd uznał jednak apelacje za bezzasadne i kary utrzymał; odwołania uznał za "dowolną polemikę" z ustalenia sądu rejonowego; przyjął za wiarygodne i poparte innymi dowodami (m.in. opiniami biegłych) zeznania powołanych w sprawie świadków.
Śledztwo w sprawie wyłudzeń odszkodowań komunikacyjnych na dużą skalę zostało wszczęte w Białymstoku w 2003 roku. Zaczęło się od tego, że porównano materiały dotyczące kolizji, gdy przypadkowo firma ubezpieczeniowa wpadła na to, iż ma dwa zgłoszenia, z udziałem jednego samochodu z tymi samymi uszkodzeniami.
U ubezpieczycieli zgłaszane były fikcyjne i upozorowane stłuczki
Proceder polegał na zgłaszaniu w różnych firmach ubezpieczeniowych, szkód związanych z uczestnictwem w kolizjach drogowych. U ubezpieczycieli zgłaszane były zarówno fikcyjne zdarzenia, do których w rzeczywistości nie doszło, jak również zdarzenia, które zostały upozorowane, a ich przebieg wyreżyserowany. Firmy wypłacały wysokie odszkodowania.
Prok. Andrzej Litwińczuk z Prokuratury Rejonowej Białystok-Północ powiedział po publikacji wyroku dziennikarzom, że śledztwo było bardzo pracochłonne (niektóre jego wątki jeszcze się nie zakończyły). Chodziło m.in. o sprawdzanie, czy osoby zamieszane w tzw. fikcyjne stłuczki nie mają na koncie również innych podobnych zdarzeń.
Dochodząc do wniosku, że dana osoba popełniła kolizję w późniejszym czasie, badane też były kolizje wcześniejsze z jej udziałem. Były ściągane z firm ubezpieczeniowych akta ubezpieczeniowe praktycznie wszystkich kolizji, w których dana osoba występowała jako kierujący, sprawca, poszkodowany, bądź jako właściciel samochodu - powiedział Litwińczuk. Dodał, że wymagało to cofania się o kilka lat w badaniu zdarzeń.
Prokurator przyznał, że obecnie takie przestępstwa należą już do rzadkości. W jego ocenie, przede wszystkim zmieniło się podejście do tych zdarzeń samych firm ubezpieczeniowych, bo w przeszłości niektóre z nich nie badały dokładnie akt szkodowych takich zgłoszeń.
Druga przyczyna, to bazy ubezpieczeniowe firm i wymiana informacji między nimi. "Teraz wiadomo, że jeżeli jedna osoba jest sprawcą kilku kolizji drogowych, wszystkie firmy mają o tym informacje" - dodał Litwińczuk.
Poniedziałkowy wyrok Sądu Okręgowego w Białymstoku jest prawomocny.