Radio Białystok | Wiadomości | Prokuratura chce kary więzienia dla Marka F. ws. podsłuchów w Bielsku Podlaskim - publikacja wyroku odroczona
Przed Sądem Rejonowym w Bielsku Podlaskiem zakończył się w poniedziałek (23.10) proces ws. założenia podsłuchów w dwóch miejscowych firmach. Dla oskarżonego biznesmena Marka F. prokuratura chce kary roku, dla drugiej osoby - półtora roku więzienia. Wyrok - 6 listopada.
Marek F. - główny oskarżony w sprawie
Według Prokuratury Okręgowej w Białymstoku, biznesmen Marek F., który jest głównym oskarżonym w tej sprawie, w kwietniu 2014 roku "kierował wykonaniem czynu zabronionego", czyli akcją założenia podsłuchów (w postaci nadajników radiowych umieszczonych w okładce teczki do korespondencji pochodzącej z jego firmy) w konkurencyjnych firmach, z branży węglowej, w Bielsku Podlaskim.
Marek F. od początku nie przyznaje się; zarówno w śledztwie, jak i na początku procesu odmówił składania wyjaśnień. W poniedziałek w sądzie go nie było.
Współoskarżonemu z nim mężczyźnie, b. funkcjonariuszowi ABW prowadzącemu obecnie firmę detektywistyczną, prokuratura zarzuca podłożenie urządzeń podsłuchowych. On również nie przyznaje się.
Strony wygłosiły mowy końcowe
W procesie, który trwał od maja 2016 roku, sąd zamknął w poniedziałek przewód sądowy, a strony wygłosiły mowy końcowe.
Tezy postawione w akcie oskarżenia wydają się znaleźć swoje potwierdzenie w materiale dowodowym - mówił prok. Mirosław Żoch z Prokuratury Okręgowej w Białymstoku.
Prokuratura wnioskuje dla obu oskarżonych o kary więzienia bez zawieszenia: dla Marka F. chce roku, dla drugiego z mężczyzn - półtora roku pozbawienia wolności. Chce również orzeczenia wobec obu oskarżonych 3-letnich zakazów prowadzenia działalności o charakterze detektywistycznym.
Pełnomocnik oskarżycieli posiłkowych - poszkodowanych w sprawie firm, złożył wniosek o zasądzenie obu tym podmiotom po 200 tys. zł zadośćuczynienia od oskarżonych. Jak mówił mec. Janusz Kaczmarek, Marek F. chciał wiedzieć co się dzieje w bielskich spółkach, działających na tym samym rynku. W jego ocenie, wskutek założenia podsłuchów zostały naruszone dobra osobiste firm, takie jak ich renoma i tajemnica komunikowania.
Obrońcy chcą uniewinnienia
Należy z dużą ostrożnością podchodzić do zebranego materiału dowodowego - uważają tymczasem obrońcy, którzy chcą uniewinnienia, przy niektórych zarzutach - ewentualnie warunkowego umorzenia postępowania. Kwestionują oni wiarygodność i bezstronność dwóch kluczowych świadków oskarżenia i stoją na stanowisku, że nie ma też innych dowodów obciążających ich klientów.
Argumentują również, że nie było powodów (danych gospodarczych czy tajemnic handlowych), dla których Marek F. miałby podsłuchiwać firmy z Bielska Podlaskiego. Mówili, że kupił on wierzytelność od kontrahenta rosyjskiego wobec tych spółek i miał pełną wiedzę o ich działalności.
Nie było żadnych tajemnic handlowych, które mogłyby zostać pozyskane w sposób taki, jak opisuje to akt oskarżenia. Byłoby to działanie zupełnie bezcelowe - mówił mec. Grzegorz Radwański.
Obrońca Grzegorz Radwański pytał, po co miałby się w to Marek F. angażować, jeśli informacje, które miałby w ten sposób dostać, "tak naprawdę niczego by mu nie dawały".
- Gdyby na ławie oskarżonych w tej sprawie nie siedział Marek F. a siedziałby Jan Kowalski, to żądanie takiej kary (roku więzienia - PAP) nie miałoby miejsca"- dodał mec. Radwański, odnosząc się do wniosków prokuratury.
Współoskarżony z biznesmenem mężczyzna również prosił o uniewinnienie. Mówił m.in., że nigdy nie stosował podsłuchów, nie ma do tego wiedzy ani umiejętności, nie kupował i nie konstruował takich urządzeń. W swoim ostatnim słowie mówił, że "padł ofiarą manipulacji, wręcz zemsty" ze strony spółek z Bielska Podlaskiego.
Afera podsłuchowa w Warszawie
Białostockie śledztwo to "odprysk" głównego postępowania, dotyczącego tzw. afery podsłuchowej, prowadzonego przez prokuraturę w Warszawie.
Główne śledztwo dotyczące tzw. afery podsłuchowej prowadziła Prokuratura Okręgowa Warszawa-Praga. Dotyczyło podsłuchiwania od lipca 2013 r. w dwóch warszawskich restauracjach kilkudziesięciu osób z kręgu polityki, biznesu oraz byłych i obecnych funkcjonariuszy publicznych. Oskarżeni byli w nim dwaj biznesmeni, w tym Marek F. oraz dwaj pracownicy restauracji, w których dokonywano podsłuchów. Prokuratura przyjęła, że motywem ich działań były interesy biznesowo-finansowe.
Sąd Okręgowy w Warszawie w grudniu 2016 roku nieprawomocnie skazał na 2,5 roku więzienia (bez zawieszenia) Marka F.; sąd uznał biznesmena za pomysłodawcę podsłuchów. Dwie inne osoby skazał na więzienie w zawieszeniu i grzywny.