Radio Białystok | Gość Studia Suwałki | podkom. Eliza Sawko - rzecznik suwalskiej policji
- Przestępcy mają już takie możliwości, że w naszym telefonie wyświetli się prawdziwy numer banku, choć tak naprawdę nikt z niego nie dzwoni - mówi Eliza Sawko.
Czy oszustwa "na wnuczka", "na gazownika", czy "na zdalny pulpit", to już w naszym regionie prawdziwa plaga? Na czym one polegają? Jakie pieniądze tracą mieszkańcy? Dlaczego mimo nagłaśniania tego typu spraw ludzie wciąż dają się nabierać? Jak do tego nie dopuścić?
M.in. o tym z podkom. Elizą Sawko z suwalskiej policji rozmawia Tomasz Kubaszewski.
Tomasz Kubaszewski: Niemal w każdym tygodniu umieszczacie Państwo na swojej stronie internetowej informację o kolejnych oszustwach. A to na wnuczka, a to na gazownika, a to na „zdalny pulpit”. Czasami tych informacji jest jeszcze więcej. Czy w związku z tym można powiedzieć, że tego typu przestępstwa stanowią na Suwalszczyźnie jakąś plagę?
podkomisarz Eliza Sawko: Mówienie o pladze, to może jest za dużo. Jednak rzeczywiście, tak jak pan zauważył, nie ma praktycznie tygodnia, żebyśmy nie odnotowali tego typu przestępstwa. To nie jest jednak tylko problem naszej jednostki. Występuje to całym kraju.
- Powiedzmy słuchaczom, na czym polegają te oszustwa? O co chodzi z tym wnuczkiem lub gazownikiem?
- Tutaj przestępcy co chwila piszą różne scenariusze i ciągle je ulepszają. Ostatnio odnotowaliśmy udane przestępstwo oszustwa na tzw. wnuczka. Tym razem została oszukana 80-letnia mieszkanka naszego miasta która, przekazała przestępcom 18 tys. zł. Uwierzyła w ich historię, że jej wnuczek spowodował wypadek. Chcąc mu pomóc, żeby nie spędziły czasu w areszcie, przekazała te pieniądze rzekomemu prokuratorowi.
Z kolei kilka dni wcześniej 34-letnia suwalczanka używając kodów BLIK wpłaciła na konto przestępców ponad 50 tys. zł. Wcześniej otrzymała telefon od przestępcy podającego się za pracownika banku, który poinformował ją, że ktoś chce wziąć pożyczkę na jej syna. Sytuacja była o tyle ciekawa, iż kobieta rozmawiając zerknęła na telefon, z którego było połączenie. Sprawdziła ten numer w internecie i potwierdziła, że jest to infolinia banku.
- Jak to jest możliwe?
- Przestępcy mają już takie możliwości, że podstawiają dany numer. Nie jestem informatykiem i nie znam się na tym dokładnie. To działa tak, że mamy wyświetlony numer, mimo że nikt z niego nie dzwoni. Później ta pani oddzwoniła nawet na tą infolinię. Uzyskała informację, że z tego numeru absolutnie nie było do niej połączenia. I niestety 34-latka straciła ponad 50 tys. zł.
- To jest rekord? Czy bywały większe straty?
Bywały też i większe. Kwoty są bardzo różne. Od kilkuset do nawet kilkuset tysięcy złotych. Metody są „na policjanta”, „na pracownika banku” lub „na prokuratora”, ale te scenariusze są bogate i urozmaicone. Są też przestępstwa „na zdalny pulpit”. Dzwoni wtedy „pracownik banku” i twierdzi, że hakerzy atakują konto i pieniądze są zagrożone. Proponują zainstalowanie aplikacji na telefon i w ten sposób mają dostęp do naszego urządzenia. Następnie „czyszczą konto”, a nawet zaciąga kredyt na dane właściciela.
- Ofiarami padają głównie osoby starsze?
- Właśnie nie. Chyba, że uważa Pan, że 34-latka to osoba starsza.
- Nie, no skądże.
- Akurat ta pani, która straciła 50 tys. to 34-latka. Zwłaszcza przy tych przestępstw związanych z „udzieleniem pulpitu”, są to często osoby dwudziestoparoletnie.
- Ale już „na wnuczka” to już na pewno oszukiwane są osoby starsze? Dlaczego ci ludzie dają się oszukiwać? Przecież znają głosy swoich bliskich.
- Wydaje mi się, że przestępcy to osoby szkolone, w jaki sposób rozmawiać z seniorami. Jak wyciągać od nich informacje. Zwykle oszuści dzwonią na dany telefon, osoby rozłączają się i nie dochodzi do popełnienia przestępstwa.
Często krytykujemy, że jak taka ktoś mógł dać się nabrać. Dlaczego nie poznał głosu. Dlaczego nie rozłączył się lub w jakiś sposób nie zareagował. Ale to jest tak, jeżeli sobie siedzimy w bezpiecznym miejscu, to wszystko wydaje się proste i potrafimy krytykować.
Jednak, gdy odbieramy telefon i słyszymy w nim zapłakany lub podniesiony głos, zwracający się do babci lub dziadka, to dosłownie 90 proc. tych osób od razu podaje imię tego wnuczka bądź tej wnuczki. A to ułatwia przestępcy pracę, bo ma już imię najbliższej osoby.
W jednym przypadku, pani zapytała rzekomego wnuczka, co jest nie tak z jego głosem. Odpowiedział jej, że spowodował wypadek i ma złamany nos. Oszuści mają więc wytłumaczenie niemalże na wszystkie tego typu pytania. Możemy więc apelować, żeby jak najwięcej o tym mówić oraz rozmawiać ze swoimi bliskimi o tym, że takie sytuacje cały czas się zdarzają.
Z tego co pani mówi wynika, że ci przestępcy mają jakieś rozeznanie. No bo teoretycznie można zadzwonić do pani emerytki X i powiedzieć, że jestem twoim wnuczkiem, a ona np. nie ma wnucząt. Albo ma wnuczkę, a nie wnuka.
- Tak i zwykle wtedy następuje rozłączenie rozmowy. Z naszych ustaleń wynika, że przestępcy zazwyczaj „strzelają” posługując się starymi książkami telefonicznymi. Bo kto z nas ma w tej chwili telefon stacjonarny? Zwykle właśnie seniorzy. Podejrzewam, że takich prób jest wiele i dopiero za którymś razem trafiają na osobę, która ulegnie manipulacjom.
W grę wchodzą emocje, uczucia i presja czasu. Rozmówcy słyszą, że „już! natychmiast musisz płacić! bo już jutro to będzie nieaktualne!”. Często, już po przekazaniu pieniędzy, od razu jest myśl - Zostałem oszukany! Gdy działają uczucia i emocje, to niestety, ale rozum nie do końca już jest taki sprawny.
- Nie mamy złudzeń, że liczba typu przestępstw będzie malała. Trzeba więc być szczególnie wyczulonym.
- Cały czas powinniśmy rozmawiać na ten temat i być czujni. Nie podejmować pochopnie decyzji finansowych. Za każdym razem skontaktujmy się z osobą bliską. Powiedzmy, że mieliśmy taki telefon. Jeżeli jest to połączenie od tzw. pracownika banku, to rozłączmy się. Sprawdźmy następnie w naszym banku, czy rzeczywiście z tym naszym kontem rzeczywiście dzieje się coś złego. Pracownicy tych placówek nigdy nie dzwonią i nie przekazują tego typu informacji telefonicznie. Więc to już powinno wzbudzić podejrzenie. Tak samo policjanci. Nigdy nie dzwonią i nie opowiadają o prowadzonych postępowaniach. A już na pewno nie mówią, aby zdradzić im jakie ma się oszczędności lub aby je gdzieś przekazać. Bądźmy czujni i ostrożni!
- Dziękuję za rozmowę.