Radio Białystok | Białoruś | W Białymstoku będzie miejsce do pracy dla białoruskich dziennikarzy, którzy wyjechali ze swojego kraju
Białoruscy dziennikarze, którzy z przyczyn politycznych nie mogą działać we własnym kraju, będą mieli miejsce do pracy w Białymstoku.
Władze miasta podpisały z nimi umowę najmu lokalu na takie biuro, ma być tam prowadzona bieżąca działalność przedstawicieli różnych mediów i tworzone nowe projekty.
Lokal o powierzchni 73 metrów kw. znajduje się w komunalnej kamienicy przy ul. Sienkiewicza, w centrum Białegostoku. Miasto zastosowało preferencyjne warunki wynajmu, tzn. najemca (formalnie umowę podpisano z fundacją Linking Media) zapłaci najniższą możliwą stawkę i podatek VAT, sam zapłaci też za zużycie prądu, wody czy internet. Pomieszczenie wymaga niedużego remontu. Umowa została podpisana na rok z możliwością przedłużenia.
Lokal ma być miejscem, gdzie możliwa będzie kontynuacja pracy białoruskich dziennikarzy różnych redakcji, przerwana w związku z koniecznością wyjazdu przez nich za granicę. "Mam nadzieję, że nasi białoruscy goście, bracia, przyjaciele są zadowoleni z tego" - mówił w poniedziałek, na konferencji prasowej przed tym lokalem, zastępca prezydenta Białegostoku Zbigniew Nikitorowicz.
Podkreślił, że miasto realizuje "obowiązek wsparcia dla Białorusinów, uchodźców politycznych prześladowanych przez reżim Aleksandra Łukaszenki".
Białystok jest szczególnie dobrym miejscem na tego typu wsparcie i działalność, jesteśmy sąsiadami, Grodno jest naszym bratnim miastem. Uważam, że jest to również inwestycja białostockiego samorządu i generalnie Polski, w dobre sąsiedztwo z demokratyczną i odpowiedzialną Białorusią - podkreślił Nikitorowicz.
"Wszyscy wiemy, co tam się teraz dzieje. Nam potrzebny jest sąsiad demokratyczny, przewidywalny i odpowiedzialny" - dodał wiceprezydent. Życzył białoruskim dziennikarzom, którzy będą z lokalu korzystali, by mogli w nim pracować "na rzecz wolnej, demokratycznej Białorusi i by jak najszybciej ta praca przyniosła pozytywne efekty".
Dziennikarka Maria Sadowska-Komlacz, która w Polsce mieszka od piętnastu lat podkreśliła, że wielu dziennikarzy na Białorusi jest w aresztach lub zakładach karnych, a kolejna grupa żurnalistów nie może pracować w zawodzie i opuściła kraj ojczysty.
Ci dziennikarze wylatują do Gruzji, na Ukrainę, Litwę, Łotwę, wcześniej i teraz również do Polski. Myślę, że Polska, dlatego że ma długą historię wsparcia niezależnych mediów na Białorusi, jest naturalnym miejscem, gdzie oni mogą znaleźć dom i miejsce pracy - zauważyła Sadowska-Komlacz.
Jak zaznaczyła, lokal w Białymstoku będzie rodzajem newsroomu, gdzie dziennikarze będą mogli "znów poczuć się częścią wspólnoty".
Znów zrozumieć, że są w prawdziwej redakcji, gdzie mogą dalej - albo nadawać wiadomości do swoich rodzimych mediów i odbiorców, albo może razem, w tym wspólnie z białoruskimi i polskimi dziennikarzami tworzyć nowe medialne projekty - mówiła Sadowska-Komlacz. Dziękowała władzom miasta i polskim mediom za wsparcie.
Aleksiej Szota, redaktor naczelny i wydawca - zamkniętego przez władze - niezależnego grodzieńskiego portalu Hrodna.life podkreślał, że lokal w Białymstoku nie będzie jedynie jakimś biurem czy redakcją. To jest miejsce tworzenia nowych pomysłów, powrotu do tej "community", do społeczności, z której dziennikarze, którzy wyjechali - wypadają - zapowiedział. Mówił też o możliwości wzajemnej nauki czy wymiany doświadczeń i tworzeniu nowych medialnych projektów.
To też miejsce, które będzie takim punktem przyciągania dla dziennikarzy, którzy być może jeszcze zechcą wyjechać, albo zostaną zmuszeni do wyjazdu w następnych miesiącach, dniach. Teraz będą wiedzieli na sto procent, gdzie mogą wyjechać. Że jest takie miejsce, gdzie ich przyjmą, będą mogli pracować - dodał Szota.