Sprawa postrzelenia żołnierzy przy granicy - zawiniła broń

Podczas przekazywania broni padły niekontrolowane strzały - jeden z żołnierzy został ranny w nogę, drugi w palce u ręki. Śledczy badali sprawę pod kątem nieostrożnego obchodzenia się z bronią.

Do zdarzenia doszło podczas pełnienia służby ochrony granicy z Białorusią w ramach akcji "Bezpieczne Podlasie". 27 sierpnia wieczorem w kontenerze socjalnym jeden z żołnierzy chciał rozładować broń przed przekazaniem posterunku nocnej zmianie.

Przy rozładowywaniu pistoletu maszynowego Glauberyt żołnierz odciągnął zamek, wówczas doszło do zacięcia broni, inny żołnierz, który przebywał w tym samym miejscu, starszy stażem, zaobserwował, iż do broni podłączony był magazynek wraz z amunicją, dlatego też zdecydował się pomóc koledze usunąć zacięcie oraz rozładować tę broń. W trakcie próby przejęcia tej broni doszło do samoczynnego zwolnienia zamka i oddania serii niekontrolowanych strzałów - relacjonuje rzecznik Prokuratury Okręgowej w Warszawie Piotr Skiba.

Jeden z żołnierzy został zraniony dwoma pociskami w udo, przewieziono go do szpitala w Białymstoku, żołnierz z raną palców u ręki trafił do szpitala w Hajnówce.

Przebieg zdarzenia częściowo zarejestrowała kamera znajdująca się na zewnątrz kontenera. Przesłuchano też żołnierzy i uzyskano opinię biegłego z zakresu budowy i działania broni palnej. Według tej opinii - żaden z żołnierzy nie przyczynił się do tego zdarzania, broń była niesprawna. 

Zamek blokował się, to świadczy że przyczyną zdarzenia była usterka techniczna broni, wynikająca z normalnego wieloletniego jej użytkowania, z nie zaniedbania przy obsłudze broni przez jej użytkownika. Według biegłego broń w tym dniu była niesprawna technicznie - mówi prokurator Piotr Skiba.

Postanowienie o umorzeniu jest nieprawomocne, przysługuje na nie zażalenie.

| red: tk